niedziela, 23 czerwca 2013

ZA WSZELKĄ CENĘ - ROZDZIAŁ V

autor :  Reila & Kyou
Beta: Kyou
Pairing: Shiya x Kyo ( Dir En Grey )



Kyo:
Specjalnie wcześnie wstałem. No dobra byłem zmuszony. Dzisiaj ta głupia wycieczka. Przeżyłbym ją gdyby nie to, że to aż trzy dni. Dni pełne horroru z niedorozwojami umysłowymi. Ubrałem się luźno, w zwykły T-shirt, jeansy i adidasy z pumy. No ba, że muszą być markowe.


Shinya:

Ubrałem się dość szybko w bluzę i krótkie spodenki. Podobno wyglądałem w tym... Seksownie. Ułożyłem włosy i zmyłem lakier z paznokci. Spakowany byłem już od wczoraj. Z wielką radością udałem się pieszo do szkoły. Dzisiaj wycieczka, ah! Czekałem na nią. To w końcu trzy pełne dni z Kyo... I z tymi idiotami, ale ich jakoś można przeżyć.

Kyo:

Stałem, czekając aż stado baranów się zbierze na parkingu szkolnym. Gdy to się stało sprawdziłem szybko obecność, po czym wpakowałem się do autokaru i usiadłem w środku. Z przodu usiedli dwaj nauczyciele. Właściwe jechała moja klasa i Gackta, który szpanował swoim wzrostem i mnie obrażał.

Shinya:

Usiadłem w miarę blisko Kyo, ale by sie nie narzucać. Wyjąłem z torby tabletki, bo mam chorobę lokomocyjna... Ehhh... Przewalone... Ale mówi sie trudno.
Kyo:

Siedział na przeciw mnie. Zerknąłem raz i muszę stwierdzić, że ma ładne, smukłe nogi. Wyjąłem książkę z plecaka, w który miałem potrzebne rzeczy na podróż. Tak, zabije swój czas i ochotę patrzenia na niego czytaniem.

Shinya:

Zjadłem i popiłem tabletkę. Włożyłem słuchawki w uszy i przymknąłem oczy patrząc na niego dyskretnie.

Kyo:

Nie mogłem się skupić na książce. Czemu one wszystkie są o głupiej miłość? No nic, odłożyłem i patrzyłem na widoki za oknem. Zgłodniałem od tego. Dobrze, że Kyo mądry gość zrobił sobie kanapki. Wyciągnąłem jedną nie odbywając wzroku od szyby.
Shinya:

Dalej co jakiś czas przyglądając sie nauczycielowi, wyjąłem z torby książkę i zacząłem czytać. Mało mnie obchodziła jej treść, ale coś trzeba było robić...zgłodniałem więc wziąłem gumę i zacząłem rzuć.

Kyo:

Mieliśmy dopiero wieczorem zajechać do pensjonatu. Na stacji benzynowej zrobiliśmy postój. Wszyscy wyszli z autobusu, ja również. Oczywiście stanął przy mnie Gackt. Że tej cholerze szczudła się nie połamały, a szkoda.

Shinya:

Wyszedłem wachlując sie dłonią , było mi trochę niedobrze. Stanąłem z dala od wszystkich ludzi by odetchnąć świeżym powietrzem. Nigdy nie znosiłem dobrze jazdy autobusem, nawet tej do szkoły.

Kyo:

Odszedłem od Gacka nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Wiem, że na pewno nazwałby mnie złośliwym skrzatem. Oddaliłem się trochę od wszystkich i spostrzegłem Shinyę. Podszedłem do niego, gdyż nie wyglądał za dobrze. W końcu jestem opiekunem i wychowawcą, takie rzeczy muszą mnie obchodzić. Nawet, gdyby to był ten co mi historię w laptopie patrzył. Właśnie, kompletnie już o tym zapomniałem. O niedobrze, niedobrze.

Shinya:

Stałem odwrócony tyłem i wpatrywałem sie w drzewa niedaleko, próbując jakoś doprowadzić sie do 'stanu używalności' i opanować chęć wymiotowania. Chodziłem po kawałku parkingu wachlując sie dłonią. Związałem włosy i byłem już przekonany, ze wyglądam jak dziewczyna, ale teraz nie zwracałem na to specjalnej uwagi.

Kyo:

Stanąłem za nim.
- Dobrze się czujesz?
Mało mnie obchodziło, że może się wystraszyć. Gorzej by było, jakby zemdlał, czy coś w ten deseń.
Shinya:

Przestraszyłem sie trochę.                                                                                                                                                           - tak.. tylko trochę mi niedobrze... - pokiwałem głową, odwracając sie do nauczyciela. O, zainteresował się, kto by się spodziewał...

Kyo:

- Jak masz chorobę lokomocyjną to powinieneś wziąć leki wcześniej. Pół godziny przed odjazdem - pouczyłem go.
Dobrze, że nikt tego nie słyszy i nie widzi. Tak, ja i martwienie się o innych. normalnie cud. Ta sytuacja na pewno nie jest tylko dziwna dla mnie, bo i dla niego. Ostatnio tylko się zaskakuję…
Shinya:

Zapomniałem...Przepraszam.. dużo będziemy jutro jeździć? - zapytałem dość zaskoczony jego... Troską o mnie. Dobrze wiem, że nie jest taki w stosunku do innych, a to już jakiś sukces. Może uda mi się go... Oswoić ?
Kyo:

- Nie, pensjonat jest blisko centrum.
Shinya:

- To dobrze... - westchnąłem cicho kiwając głową.

Kyo:

- chodź już, zaraz będziemy ruszać - zacząłem iść w stronę autobusu - a jak twój stan się pogorszy masz mnie o tym poinformować.
Co to miało być? Jakiś mnie duch opętał Sierotki Marysi, Kopciuszka czy Śnieżki? Nieważne, zupełnie jak nie ja. Chyba sprzedawca sprzedał mi cukier z narkotycznym dodatkiem.
Zająłem swoje miejsce gdy dotarłem do autobusu. Włączyłem laptopa, najmądrzejszy mój wybór.
Shinya:

Kiwnąłem głową i poszedłem do autobusu. Usiadłem na swoim miejscu i założyłem nogę na nogę. Włożyłem słuchawki w uszy i przymknąłem oczy mając nadzieję ze chęć wymiotów nie wróci. Westchnąłem cicho a "miłosierdzie" nauczyciela dalej budziło we mnie sprzeczne uczucia.

Kyo:

Na wieczór tam zajechaliśmy. Uczniowie dobierali się w pary, bo pokoje są dwuosobowe. Z nauczycielem na pewno nie będę, bo Gackt będzie z panem Sakuraiem. Ja mam nadzieję że będę sam, bo jak nie to z uczniem.
Shinya:

Niestety Toshi nie jechał na wycieczkę, więc nie bardzo mam z kim być w pokoju.... Jakaś laska pytała mnie czy będę z nią w pokoju, ale chłopak z dziewczyną nie może być ... Wiec mam nadzieję ze będę sam.
Kyo:

Niestety zabrakło jednego wolnego pokoju i musiałem być z Shinyą. No nic, nie jest tak źle. Wziąłem swój bagaż i poszedłem do pokoju. Przynajmniej w pokoju jest łazienka. Położyłem się na łóżku obok okna, no dobra. Jestem w pokoju z uczniem, którego mam ochotę przelecieć. Jakby nadal się ubierał, jak dziwka nie było by problemu. Pominę fakt, że sam go namawiałem na zmianę garderoby.
Shinya:

Zdziwiłem sie bardzo ,że pozwolili być z nauczycielem uczniowi... Westchnąłem cicho i poszedłem wraz z swoją torbą do pokoju. – Dzień dobry...

Kyo:

- Dzień dobry - zerknąłem na niego - Jesteśmy niestety skazani na siebie.
Wziąłem mój laptop i zacząłem przeglądać sobie blogi yaoi, dawno już ich nie czytałem. Jakoś nie miałem czasu, a leżąc i nic nie robiąc mam głupie myśli. Może nie powinienem czytać yaoi kiedy sam mam ochotę na młodego chłopczyka.
Shinya:

Niestety? - położyłem sie na łóżku obok i przeciągnąłem sie kocio cichutko mrucząc - O której kolacja?
Kyo:

- O  19.
Starałem się to zignorować. Chyba nie zrezygnował z pomysłu uwiedzenia mnie. Dlaczego mi to teraz nie przeszkadza? Może miał rację, że robię się zdesperowany. Mogę mu zaproponować seks i wiem, że się zgodzi, ale moja duma i godność nie pozwolą na coś takiego.
Shinya:

Dobrze... - pokiwałem głową - Idę sie wykąpać. - sam nie wiem po co to powiedziałem, ale po prostu mi sie powiedziało. Zabrałem rzeczy do przebrania i kosmetyczkę, po czym poszedłem sie wykąpać.

Kyo:

Nie odrywałem wzroku od laptopa, po co mi ta informacja? Dobra, za pół godziny kolacja, jeszcze trochę mogę posiedzieć.

Shinya:

Po około 15 minutach wyszedłem z pod prysznica, ubrałem się i rozczesałem włosy, po czym wyszedłem z łazienki. Miałem na sobie zwykłe jeansy i koszulkę z Kruegerem. Usiadłem znowu na łóżku.
Kyo:

Wyłączyłem laptop, przyjrzałem mu się, po czym wyszedłem z pokoju. Zdecydowanie wolę go w tej wersji, a wcześniej w pierwszej klasie mi się nie podobał. Nie rozumiem tego.
Zszedłem do sali, gdzie były podawane posiłki.
Shinya:

Stwierdziłem że pójdę na kolację później, i tak nikt w tej klasie mnie nie lubi a poza tym nie lubię jak ktoś patrzy się na mnie jak jem. Westchnąłem cicho i położyłem się na łóżku, po czym włączyłem sobie radio które stało na szafce.
 



Kyo:

Na kolacji zdziwiłem się nie widząc Shinyi. Nie wiem co już odwala ten chłopak, ale chyba nie szykuje jakiegoś naskoku, abym go przeleciał. Nie no, na pewno zmądrzał.
Zjadłem w spokoju, po czym poszedłem do pokoju. Bez słowa wziąłem swoje rzeczy i poszedłem do łazienki.
Shinya:

Później zszedłem na kolację. Zjadłem w świętym spokoju, nikt mi się nie przyglądał ani nie zagadywał. Gdy wróciłem włączyłem telewizor i pisząc sms'y z Toshiyą oglądałem jakiś idiotyczny brazylijski serial... Boże, pogarsza mi się.
Kyo:

Wszedłem do sypialni, gdy mój współlokator, że tak go nazwę, oglądał mój ulubiony serial. Usiadłem na swoim łóżku z zainteresowaniem oglądać - wreszcie jakieś plusy.
Shinya:

Co jakiś czas z nikłym zainteresowaniem zerkałem w ekran. Zauważyłem za to, że nauczyciel ogląda serial z niejaką... ciekawością. Miałem ochotę zacząć się śmiać. Taki straszny, a ogląda brazylijskie romansidła.
Kyo:

Zapomniałem zupełnie o jego towarzystwie, a gdy mi się przypomniał pomyślałem, jak to musi żałośnie wyglądać, ale mam to gdzieś.
Shinya:

Nie zainteresowany serialem poszedłem się myć. Dopiero gdy wyjmowałem piżamę, przypomniałem sobie, w czym właściwie mam spać. Mając nadzieję na jednoosobowy pokój, lub na to iż Toshiya będzie jechał, wziąłem dość krótką koszulkę nocną... Świetnie, teraz Niimura weźmie mnie za jakąś latawicę.
Kyo:

- Widzę, że niczego się nie nauczyłeś - powiedziałem wrednie, gdy się schylił by wejść do łóżka i prawie widać było mu tyłek.
Chociaż, w sumie nie wygląda tak źle. Wróć  - to tragedia.
Shinya:

Miałem nadzieję na jednoosobowy pokój. - mruknąłem i pobiegłem się przebrać. Wróciłem w koszulce i dresie.
Kyo:

- Jak widzisz nie dostałeś takiego - położyłem się do łóżka - Zgaś światło
Shinya:

Po drodze zgasiłem jeszcze światło i również się położyłem - Z braku laku i to dobre... - mruknąłem sam do siebie - Dobranoc. Na którą śniadanie?
Kyo:
- Na ósmą.
Shinya:

- Wcześnie... - mruknąłem i odwróciłem się by zasnąć. Mimowolnie co jakiś czas wracałem myślami do przystojnego nauczyciela. Cholera, zakochałem się. No zajebiście.
Kyo:

- Co księżniczka nie zdąży się wyspać? – sarknąłem.
Zamknąłem oczy próbując zasnąć, ale miałem przed oczami nie przyzwoite wizje z nim w roli głównej. No świetnie.
Shinya:

Nie zdąży się ani wyspać, ani wyszykować. - zaśmiałem się cichutko, sam do siebie - Mam się zacząć martwić czy cieszyć że mówi pan do mnie per "księżniczka" ?
Kyo:

- To byłą obraza - otworzyłem na chwilę oczy.
Shinya:

- Przyjąłem do wiadomości iż wszystkie miłe słowa kierowane w moją stronę to obraza. - położyłem się na wznak.
Kyo:

- O jej bidaku - zaśmiałem się
Jakoś chciało mi sie nad nim znęcać, to chyba dlatego, że za dobry byłem ostatnio.
Shinya:
Jakoś to chyba przeżyję. - również cicho się zaśmiałem. Te jego "obrazy" były na razie raczej śmieszne niż obrażające. Niestety, znając jego za chwilę mi dosra.
Kyo:

Usnąłem szybko. Rano już go nie było w łóżku, w łazience szybko się wyszykowałem. Poszedłem na śniadanie, a potem ruszamy dalej w trasę.
Shinya:

Wstałem wcześnie. Umyłem się, ubrałem i poszedłem zjeść śniadanie. Gdy byłem już gotowy poszedłem na dwór, trochę rozejrzeć się po okolicy pensjonatu.
Kyo:

Zbieraliśmy wszystkich na szlak górski. na początek miała być dolina. Ruszyliśmy, ja szedłem z tyłu pilnując, aby żadnemu nic do głowy głupiego nie wpadło.
Shinya:

Dreptałem sobie powoli gdzieś z tyłu ich wszystkich i robiłem zdjęcia nieuważnie słuchając przewodnika.
Kyo:

Szedłem za Shinyą patrząc na jego tyłek. Czy mi się zdaje, czy mi stanął? Zernkąłem w dół, o tak stanął. O tyle dobrze, że mam dresy. Może nikt nie zauważy.
Shinya:

Gdy szedłem sobie spokojnie, nagle zadzwonił Toshiya. Zwolniłem trochę by odebrać i się przy okazji nie przewrócić.
Kyo:

Zagapiłem się tak, że na niego wpadłem.
- Ruszaj się, a nie stoisz – warknąłem.
Mam nadzieje, że nie wyczuł, gdyż walnąłem kroczem o jego tyłek. Jędrny, o czym się przed chwilą przekonałem. Boże, mam typowe myśli zboka. Ten dzieciak źle na mnie działa, a jeszcze ten rok z nim wytrzymać i następny.
Shinya:

Prawie się wywróciłem, więc rozłączyłem się z zamiarem nawrzeszczenia na tego idiotę, który na mnie wpadł. Jednakże, gdy odwróciłem się zobaczyłem mojego wychowawcę. A więc to jego... erekcja odbiła się od mojego tyłka. Z wielką ochotą wybuchnięcia śmiechem powiedziałem tylko krótkie - przepraszam. - i poszedłem dalej, tłumiąc śmiech.
Kyo:

-co cię tak bawi, co?
Szedłem dalej za nim. Wsadziłem ręce w moje spodnie dresowe. O tak, lubię chodzić na luzie tak jak teraz. Chyba poczuł mój wzwód. Powoli weszliśmy na dolinę.
Shinya:

Nic, nieważne. Toshiya powiedział mi kawał. - uśmiechnąłem się lekko idąc dalej - Ładnie tu, nie?
Kyo:

- Tak, bardzo podniecający widok – odparłem.
Nie za bardzo zwracałem uwagę na otoczenie, jakoś mało mnie obchodziło. Ważniejsze było, aby nie wykorzystał tego co poczuł przeciwko mnie.
Shinya:

Podniecają pana dolinki...? - zaśmiałem się. Teraz miałem na niego haka, ale nie bardzo jeszcze wiem, jak to wykorzystać. Ale coś wymyślę.

Kyo:

- Najbardziej trawa – zironizowałem.
Podobała mi się ta zabawa z przedrzeźnianiem z nim. No, no nie za bardzo mnie się boi, co już pokazał na początku roku. Gdyby wtedy podobał mi się tak jak teraz, to bym się wtedy zgodził na jego propozycję.
Shinya:

No tak, seksowna, faktycznie. - zaśmiałem się znowu - Taka.. zielona. Mrrr. - wybuchnąłem śmiechem. Jakoś się ... Bardziej.. ludzki zrobił?
Kyo:

- Nie wiedziałem, że masz takie zboczenia - zaśmiałem się podstawiając mu nogę.
Jak długi upadł na trawę, kilka źdźbeł weszło mu do nosa. Jeszcze bardziej się zaśmiałem, gdy zaczął się podnosić. Na szczęście nikt tego nie widział.
- I jak podnieciłeś się? - podałem mu rękę, bo nadal klęczał na trawie.
Shinya:

Podniosłem się.
- No właśnie nie bardzo. - mruknąłem strzepując trawę z bluzki i spodni. Mimo małego bólu w kolanie zaśmiałem się cicho. - Niech pan się cieszy że pana lubię, to nikomu nie powiem. - zaśmiałem się - mogli by pana wylać, albo coś. Stwierdziłem, że trawa jednak mnie nie pociąga.
Kyo:

- Nie wiesz, co tracisz, bo jakbyś był taki, jak na początku roku to już byś się w niej ze mną kochał - zaśmiałem się.
Niech nie myśli, że to jest propozycja, bo nie jest.  To po prostu stwierdzenie i żart z jego postępowania, ale nie wiem czy jest taki bystry, żeby to złapać. No cóż, zaraz się okaże.
Shinya:

Zaśmiałem się cicho - Sam pan powiedział że nie leci pan na dziwki... Cóż za zmiana, no nie spodziewałbym się. - odpowiedziałem z uśmiechem. Na wycieczce to jakiś taki normalniejszy się zrobił, a nie cyborg, jak zwykle. Pogadać można normalnie...
Kyo:

- Czyli uznajesz się za dziwkę. Dobrze wiedzieć - uśmiechnąłem się krzywo.
Szedłem obok niego. No cóż spodobało mi się jego towarzystwo, spełnia moje kryteria do rozmowy. A jednak nie będzie tak źle, jak myślałem na początku.
- Jestem ciekaw, jak mnie nazywacie wśród siebie.
To było naprawdę, czy chociaż genialne przezwisko mi wymyślili, czy jakieś w ogóle tragiczne, jak ich wiedza.
Shinya:

Uznaję za dziwkarskie to, jak się zachowywałem. To było żałosne. - wzruszyłem ramionami.
- Jak pana nazywamy..? Nijak. Pan po prostu jest i sieje postrach. Jak już się ktoś o panu wypowiada to raczej mówi Niimura-san, albo samo Niimura. - powiedziałem ciesząc się z tego, że jakoś podtrzymuje naszą konwersację. Oprócz Toshi'ego, był chyba jedyną osobą, która (na razie) chciała ze mną gadać. A to i tak postęp, z jednej zrobiły się dwie.
No szaleństwo.
Kyo:

- Więc czegoś się jednak nauczyłeś. Gdybyś chciał się uczyć leciałbyś na samych 5 - odparłem spokojnie.
Widziałem w nim duży potencjał, to było widać, że gdyby się przyłożył to by mógł dużo osiągnąć, ale on po prostu jest leniwy. Trzeba coś zaradzić na jego lenistwo, o tak.
W sumie dobrze, że nic te dzieciaki nijak mnie nie nazwalają. Choć w to niewierze. może po prostu boi się powiedzieć, albo wtajemniczeni tylko wiedzą.
Shinya:
- A na obiad wracamy? - zapytałem spoglądając na niego, przez co o mało się nie wywróciłem. Ogarnąłem się szybko. Cholera, jeszcze bym się znowu wywalił przy nim. No super... W szkole powinni dawać jakieś nagrody w stylu "największa ślamazara i sierota w szkole". Na pewno bym ją zgarnął.
Kyo:

- wracamy jest o 16 - uśmiechnąłem się - A co już głodny? Minęła dopiero godzina od ostatniego posiłku - zaśmiałem się
Shinya:
Może trochę. - uśmiechnąłem się- Tak tylko pytam, bo nie wiem czy wziąłem jakąś kasę.
Kyo:

- Mała szansa, że coś kupisz, chociaż mamy w planie odwidzenie ostatniego dnia rynku - odparłem.
Oddaliśmy się od reszty grupy, lecz nie tak żeby się zgubić. Dziwnie się czułem najpierw po nim jechałem, a teraz rozmawiam z nim, jakby nic.
Shinya:

Pokiwałem głową.
- Może coś mi się uda... siostra chciała jakiś badziew... - mruknąłem. - Dokąd my właściwie teraz idziemy? - zapytałem spoglądając to na niego, to pod nogi.
Kyo:

- Do końca tej doliny
Tak bynajmniej mówił mi Gackt, on zaplanował tą wycieczkę. Ja bym na pewno ich nigdzie nie zabrał. Wstyd do ludzi wyjść z tymi małpami.
Shinya:

Acha. - kiwnąłem głową znowu, i rozejrzałem się, jak daleko jest jeszcze do końca. - A co robimy po obiedzie?
Kyo:

- czas wolny
Shinya:

Aaa.. fajnie. Może się wyśpię. - zaśmiałem się cicho. Boże, na prawdę mam aż tak mało rzeczy do roboty?!
Kyo:

- Będę cały czas w pokoju
Shinya:

i nie mogę spać...?

Kyo:
- możesz, tak tylko mówię.
Shinya:

- Dobrze. - kiwnąłem głową - Właściwie.. O czym jest ten serial co pan wczoraj oglądał?
Kyo:

- Po co chcesz wiedzieć? - zdziwiłem się.
Nasza konwersacja stał się jeszcze normalniejsza. Dobrze, że nie próbuje skoczyć mi do łóżka i tak muszę znosić to, że jest wyższy ode mnie.
Shinya:

A nie wiem... Jakoś tak. - powiedziałem sam zdziwiony moim pytaniem.

Kyo:

Doszliśmy do końca doliny i wyszliśmy z drugiej strony miasta. Teraz nas czekał spacer z powrotem do pensjonatu.
Shinya:

Rozglądając się w około nagle bardzo głośno zaburczało mi w brzuchu. - Cholera... - mruknąłem sam do siebie.
Kyo:

- już głodny? Czeka nas długa droga powrotna - zaśmiałem się.
Jeszcze nigdy tak dobrze się nie czułem, jak dzisiaj i to zasługa świeżego powierza. Chyba będę częściej wychodził z domu i nie traktował tego jako zło konieczne.
Shinya:

Mam coś do jedzenia... - wygrzebałem z torby batonika czekoladowego i zacząłem go powoli jeść. Chyba bym nie przeżył tego czasu bez jedzenia.
Kyo:

- to dobrze, jakbyś zasłabł to bym cię nie niósł.
Wyprzedziłem go trochę przez tego batonika sam zgłodniałem. Reszta wycieczki jest pięć kroków przed nami na szczęście. Z nim nie chciałbym się zgubić, a właśnie byliśmy bliscy tego.
Shinya:

Chce pan gryza? - zapytałem zanim pomyślałem i miałem ochotę zrobić gigantycznego facepalm'a.
Kyo:

- Nie, dziękuje. Nie chcę się z tobą dzielić bakteriami.
Zrównał się ze mną krokiem. Czyli nie chciał też być skazany na moje towarzystwo. Więc po co daje mi takie niemoralne propozycje?

Shinya;

- Nie to nie. - zaśmiałem się cicho - Chciałem się jedzeniem podzielić, a nie od razu bakteriami.
Kyo:

- W ustach jest dużo bakterii, czyżbyś nie uważał na ostatniej lekcji? O czym to się myślało?
Shinya:

Westchnąłem.
- Uważałem, no.
Kyo:

- Właśnie widzę - zironizowałem
Wycieczka zatrzymał się przy automacie z lodami. Widocznie Gackt chce coś polizać, albo zachęcić do siebie pana Sakuraia. No, no trzeba będzie się temu przypatrzeć to sobie podrwię.
Sam też stanąłem w kolejce po loda.
Shinya:

No teraz, jak ja już zeżarłem tyle słodkiego! - zbulwersowałem się stając obok.
Kyo:

Szedłem dalej obok Shiniy na końcu grupy. Jadłem powoli rozkoszując się smakiem. Po prostu uwielbiam te mieszane lody z automatu. Muszę kiedyś sobie taki automat kupić. Tak, z pensji nauczyciela na pewno mi się to uda - prychnąłem w myślach. Ledwie siebie i kota mogę utrzymać.
Shinya:

Dobre to chociaż? - zapytałem cicho, oglądając "widoki" a tak serio to wlepiałem się dyskretnie w nauczyciela. Super, zakochać się w facecie, z którym będzie się miało do czynienia jeszcze przez 2 i pół roku, i pozostaje się z nim na pan. Zajebiście wręcz.
Kyo:

- Bardzo, ale nie dam ci spróbować - lizałem swego loda.
Miałem wrażenie, że kto się na mnie patrzy myśli o tym samym, co ja; mianowicie o lizaniu penisa. Możliwe, że porno źle na mnie zadziało. Dobrze, że Shinya nie wziął loda, nadal mam erekcję, a co by było gdyby go jadł. O, nie wytrzymałbym i pewnie mój penis zrobiłby się jeszcze większy, a to już na pewno by było widoczne. Na dodatek uczniowie wiedzą, że oglądałem na lekcji gejowskie porno i zapewne roznieśli to na całą szkołę
Shinya:

No dooobra... - zaśmiałem się - i tak zaraz obiad, nie powinno się robić lodów... ekhem.. jeść lodów przed obiadem. - BOŻE, co ja pierdolę?! To że mam na niego ochotę mi całkowicie mózg odebrało!?
Cholera jasna.
Kyo:

- Zrobić loda to można mi, ale nie ja - zaśmiałem się - To pod taki deseń myślisz o mnie na lekcjach. Ładnego mi chociaż partnera wybrałeś?
Shinya:

Co..? Jak partnera...? A... niee, nie partnera nie. - zaśmiałem się cicho.
Kyo:

- a więc co? Zwierze? - zaśmiałem się.
To stawało się zabawne, nawet bardzo. Widać w zakłopotałem go, więc coś jednak jest na rzeczy.
Shinya:

nieważne. -mruknąłem cicho. Taaa, jeszcze wyjdzie że się wygadam że się zakochałem...
Kyo:

- A może wyobrażasz sobie, że z tobą - uśmiechnąłem się wrednie.
Spojrzałem na niego kontem oka, jego rumieńce dużo mówiły.
Shinya:

Mruknąłem coś pod nosem rumieniąc się wściekle. Kurwa mać!
Kyo:

- A więc jednak Shinya.
Doszliśmy do pensjonatu. Wszedłem do środka od razu kierując się na sale jadalnianą. Byłem tak głodny, że zjadłbym dosłownie konia z kopytami. Zwłaszcza, jak wracaliśmy był taki niezły kąsek wart grzechu.
Shinya:

Masakrycznie zawstydzony i zarumieniony pobiegłem do pokoju i zakopałem się pod kołdrą. No super! Teraz się dowiedział... zajebiście...
Kyo:

Po obejdzie poszedłem pokoju. Shinya był zakopany w pościeli.
- Co nowe fantazję są ważniejsze niż obiad? - usiadłem na swoim łóżku włączając laptopa.
Teraz będzie mi lepiej mu dogryzać. Cieszę się z tego, że moje uczucie jest odwzajemnione, ale to nie ma szans. Dlatego trzeba sobie humor polepszyć i być wrednym dla innych, a najbardziej dla osoby, która ci się podoba.
Shinya:

Nie odezwałem się i planowałem nie odzywając się do nauczyciela przez... resztę życia. Załamany i zawstydzony leżałem sobie bez słowa.
Kyo:
- Co tak Shinya milczysz? - spojrzałem na niego.
Nie poruszał się. Cała ta sytuacja mnie bawiła, więc czemu by tego nie wykorzystać?
- Chodź na kolanka do profesora Kyo..
Shinya:

Odkopałem się trochę spod kołdry i spojrzałem na niego.
- S-serio...?
Kyo:

Poklepałem tylko swoje kolana uśmiechając się. Jak na razie nie wszedłem w żadną stronę, to nic się nie stanie, jak będzie blisko. Jest wyższy ode mnie, ale na pewno go udźwignę na kolanach… Zaraz, przecież to miał być żart. Ale muszę przyznać, że słodko wygląda rozczochrany. Po każdym seksie ze mną miałby taką fryzurę. Zaraz, zaraz. No, Kyo za bardzo się rozpędziłeś.
Shinya:

Wysunąłem się delikatnie spod kołdry, podejrzliwie na niego patrząc. Stanąłem obok jego łóżka niepewnie patrząc na niego i jego kolana. No nie wiem..
Kyo:
Uśmiechnąłem się tylko, ciekawy czy skorzysta z propozycji. Nie wiem, czy jak usiądzie mi na kolanach nie wykorzystam tego, aby go pomacać. O czym ja już myślę.
Shinya:

Po chwili nieśmiało usiadłem na kolanach profesora, mocno zawstydzony całą sytuacja. Niby moje marzenie sie spełnia, ale cholera! Nie myślałem że do tego dojdzie..
Kyo:

Splotłem palce na jego brzuchu przyciągając bardziej do siebie.
- Nie bój się, nie gryzę - szepnąłem mu blisko ucha.
postawiłem laptop na jego kolanach i otworzyłem przeglądarkę internetową. Tak jak myślałem wcale nie jest ciężki. Jakbym nic nie miał na kolanach. Dobrze, że już mi nie stoi, ale jak będzie się wiercił...
Shinya:

Zarumieniłem sie jeszcze bardziej i usiadłem wygodniej na jego kolanach. Boże, jak tu cudownie! Ciesząc sie w myślach miałem ochotę skakać, ale ograniczyłem sie do lekkiego uśmiechu.
Kyo:

Zacząłem przeglądać w swoje zwyczajowe strony. Shinya ciągle patrzył się w monitor. Może mu porno włączyć, aby go zawstydzić? No, już nie będę wredny, jak pozwoliłem mu siedzieć na moich kolanach.

Shinya:

By nie gapić sie na niego, gapiłem sie w monitor. Delikatnie sie w niego wtuliłem, jednocześnie ciesząc sie i bojąc sie jego reakcji.  – nie... Nie jestem zbyt ciężki...?

Kyo:
 lekki jak pióro zacznij więcej jeść - wsadziłem rękę pod jego bluzkę i poklepałem go po brzuchu.
Też chcę mieć coś z tego. Dobrze, że się nie wierci. To co się dzieje między nami jest takie dziwne..
Shinya:

Nie mogę.. bo... Bo mnie wtedy pan nie udźwignie. - uśmiechnąłem sie lekko i trochę sie przekręciłem na jego kolanach. Jego ręce pod moja bluzką były takie... Przyjemne...
Kyo:

- jakiś ty mądry - zadrwiłem - Że jestem mały to nie znaczy, że słaby i nie kręci się za bardzo.
Shinya:

No dobra... Czemu mam sie nie kręcić? Zrzucisz mnie? - uśmiechnąłem sie lekko.
Kyo:

- powiem to inaczej… poczujesz.

Shinya:

Zaśmiałem się cicho - mogę... Się przytulić...?
Kyo:

- możesz.
Obkręcił się na moich kolanach, aby być twarzą przodem do mnie i mnie przytulił. Znowu wdychałem jego zapach, który był cudowny.
Shinya:

Wtuliłem sie w niego. Był taki cudowny... Taki dorosły, inny... I przystojny i pięknie pachniał.. westchnąłem cicho tuląc sie do profesora. - Dlaczego... Właściwie pan to robi? Pozwala mi...? Bo kiedyś był pan taki ... Oschły...
Kyo:

- A jak myślisz? - oparłem głowę na jego ramieniu gładząc mu plecy.
Teraz to przesadzam… Robi się scena erotyczna między nami. Ale cóż na to poradzę, jak mnie do niego ciągnie. Żart przemienił się w coś poważniejszego, a raczej to nie był żart od początku. Chciałem, żeby znowu ze mną tak rozmawiał. Nagle mi się coś przypomniało.
- Miałeś spać, jak wrócimy

Shinya:

Chyba mi się odechciało... - mruknąłem cicho - No nie wiem... Jakimś dziwnym sposobem nagle mnie pan przestał nie lubić? - miałem ochotę mruczeć jak kot. Plecy i kręgosłup to mój czuły punkt, i muszę sie mocno opanowywać by nie mruczeć lub robić różnych innych rzeczy ... Nie zbyt nadających się do robienia przy tak zachwianej " znajomości"

Kyo:

- Zawsze cię lubiłem,  tylko przestałeś się szanować i musiałeś dostać nauczkę - położyłem się na łóżku dalej gładząc jego plecy. Tym razem wsadziłem ręce pod jego koszulkę. Mało pedagogiczne zachowanie, to nawet nie jest przyzwoite…
Shinya:
Zadrżałem delikatnie na ten dotyk. Jak zrobi coś jeszcze to normalnie jeczeć zacznę... - nie wyglądał... Pan jakby mnie pan lubił. A nawet jakby pan mnie nie lubił. - zarumieniłem się.

Kyo:

- A więc jak - zacząłem go lekko drapać po plecach

Shinya:

Zagryzłem wargę by tylko nie jeknąć, bo na pewno zacznie sie śmiać. - jakby... - głęboki wdech - jakby pan mną gardził... Ale uznałem ze jest... - kolejny wdech - pan taki dla wszystkich, więc nic z tym nie robiłem... - znowu zrobiłem głęboki wdech i wydech by nie wydać z siebie żadnego nie pożądanego dźwięku.
Kyo:

- Dziwisz się, jak ubierałeś się, jak dziwka?- zadałem pytanie retoryczne.
Nic tak do niego nie mam, a właściwie to mam. Wzwód przez jego mało zauważalne podnoszenie się i opadnie. No pięknie, gorzej być nie może.

Shinya:

Nie. Nie dziwię się. - odpowiedziałem szczerze, czując wzwód nauczyciela. Mocno sie zarumieniłem nie bardzo wiedząc co robić.
Kyo:

Dotknąłem jego policzka. Byłem trochę skrępowany tą sytuacją, a przecież powinienem być jej panem..

Shinya:

Dalej sie rumieniąc uśmiechnąłem się delikatnie do profesora i nieśmiało pogładziłem palcami jego dłoń.
Kyo:

- To nie prowadzi do niczego dobrego - wyraziłem swoje zdanie.
Posunęliśmy się za daleko. A tak bardzo martwiłem się o przekraczanie stref osobistych. Sam je teraz przekraczam. Co za ironia losu. Role się odwróciły.
Shinya:

Zabrałem dłoń. Wiedziałem, że w końcu to powie. Westchnąłem cicho i podniosłem się trochę, z zamiarem wstania z kolan profesora... Właśnie. Tylko profesora...
Kyo:

- Shinya, liczyłeś na coś?

Shinya:

Nie wiem.... Może.. nieważne...- mruknąłem i zszedłem z kolan profesora.
Kyo:

- To podchodzi pod pedofilie - zauważyłem siadając.
Z łóżka na którym położyłem laptop, wziąłem go teraz na kolana. Miałem zamiar poczekać, aż mi opadnie. Na pewno nie będę robić sobie dobrze. Jak byłem w związku z Gackiem to były czasy...
Shinya:

Trochę...- pokiwałem głową i usiadłem na swoim łóżku. Boże, jestem idiotą. Liczyłem na cokolwiek z jego strony..? Nawet on mnie nie chce. No super...
Kyo:

Jest teraz trochę niezręcznie, ale jakbym się z nim przespał mogło być gorzej. A jednak mam ochotę z nim sypiać. No świetnie, jak ktoś się dowie to mnie wyrzucą ze szkoły. Mam 37 lat, z uwiódł mnie 17 latek.
- Ładnie ci było w koszuli nocnej
Shinya:

Uśmiechnąłem sie delikatnie - mam sie przebrać? I tak chyba nie pójdę na kolację....- zerknąłem na nauczyciela nieśmiało. Jednak mu sie moja koszula podobała. Czyżby jednak uważał ze jestem warty... Oskarżenia o pedofilie?
Kyo:

- Właściwie to już nie podlegasz prawu na oskarżenie - uśmiechnąłem się - chcesz mnie zaciągnąć do łóżka, co nie?
Shinya:

Jak już sobie odpuściłem, to pan sie obudził. - również sie uśmiechnąłem .
Kyo:

- można to nadal zmienić - uśmiechnąłem się.
Zaproponowałem seks uczniowi. Naprawdę sam się zaskakuję. Trudno pociąga mnie, a jak to mówią w miłości lat się nie liczy.

Shinya:

Chce pan? - zapytałem zaskoczony. Przyjąłem to tylko jako kolejny jego żart, mimo że nie wyglądał jakby ze mnie kpi.
Kyo:

- Możemy spróbować - powiedziałem ostrożnie.
Trochę się bałem to jasne, w końcu to uczeń i mogą mnie przez niego wywalić z pracy. Ale chęć spróbowania jest silniejsza. Lubię ryzyko, a te jest zwłaszcza duże.
Shinya:

Ja... Nigdy jeszcze tego nie robiłem... - odparłem cicho, zawstydzony. Byłem pewny, ze teraz odpuści, gdy już wreszcie moje marzenie miało sie spełnić.. cholera...
Kyo:

- to wręcz idealnie - podszedłem do niego klepiąc go po plecach.
No dobra lubię dziewice, seks z nimi jest przyjemny. Miałem okazję rozdziewiczyć kilka dziewczyn i chłopaków za czasów młodości. Odkąd rozstałem się z Gackiem nie uprawiałem seksu z dwa lata i nawet nie robiłem sobie dobrze i nawet ani razu mi nie stanął. Chyba jestem nienormalny .
Shinya:

Tak?- uśmiechnąłem sie lekko i spojrzałem na niego. W ogóle nie miałem pojęcia co robić. I czy e ogóle coś robić. Zaraz mam uprawiać seks. Z moim nauczycielem. W którym jestem zakochany. To będzie mój pierwszy raz. Idealnie. A ja stoję jak kołek i nie mam pojęcia co robić, tylko gapie sie na niego z fascynacją.
Kyo:

- Na początek pooglądaj sobie porno - wyszedłem z pokoju na kolację.
Nie wiem czy skorzysta z pozwolenia używania mego laptopa. Nikomu nie pozwalam go dotykać, nawet Gackt nie mógł za co często się kłóciliśmy. Chyba właśnie ten laptop był powodem zerwania.

Shinya:

Kiwnalem głową. Boże, nigdy w życiu nie oglądałem porno. Tragedia... Dobra. Zacząłem szukać czegoś w internecie i zażenowany oraz zarumieniony i zawstydzony do granic możliwość obejrzałem parę filmów. Przez chwilę zacząłem sie zastanawiać, czy ja z profesorem ... Też tak będziemy. Miałem nadzieję ze trochę inaczej, bo tam wszystko było takie sztuczne i nawet sie nie całowali.
Kyo:

Po kolacji wszedłem do pokoju. Usiadłem na łóżku patrząc, jak mój podopieczny ogląda. Przysiadłem się do niego. Wystraszył się trochę, jak mnie spostrzegł obok siebie, ale zaraz się uspokoił. Gładziłem go po plecach całując w policzek i schodząc niżej na kark.
Shinya:

Zarumieniłem się jeszcze mocniej, czując usta nauczyciela na swoim karku. Trochę się bałem, ponieważ na początku każdego ze stosunków w filmach widoczny był ból na twarzach.. tych na dole. Podświadomie wiedziałem, że na pewno ja będę na dole. Mimo to, ufałem iż Kyo będzie delikatny...
Kyo:

- Idę się umyć - wstałem, wziąłem swoje rzeczy i wszedłem do łazienki.
Po zamknięciu drzwi oparłem się o nie. To było takie przyjemne, nawet zbyt. Co to by było posmakować jego usta. Nie, jeszcze nie teraz. Muszę panować nad sobą. Napełniłem wannę wodą, rozebrałem się szybko po czym zanurzyłem się w niej. Widać było tylko moją głowę. Woda tak przyjemnie grzała ciało, że nie chciało mi się z niej za szybko wychodzić.
Shinya:

Umyć? - mruknąłem sam do siebie spoglądając na drzwi łazienki. Przecież... No... Mieliśmy... Oh. Zamknąłem laptopa i przeniosłem się na swoje łóżko. Położyłem sie i przymknąłem oczy.
Kyo:

Po godzinie wyszedłem z łazienki. Leżał na łóżku zły na mnie. podszedłem do niego i pocałowałem delikatnie w usta.
- Jeszcze nie czas - powiedziałem krótko kładąc się na łóżko.
Mam plan, jakby go tak zachęcić, aż nie będzie mógł wytrzymać i będzie mnie błagał, żebym go wziął. O tak, wiem, że jestem wredny, ale tak bardzo lubię jak ktoś jest bardzo uległy.
Shinya:

Miałem ochotę krzyczeć ze złości. Cholera by go wzięła! Zachowuje sie jak jakiś seksualny frustrat.. ale co ja poradzę na to, ze tak bardzo go.. pragnę? Pożądam? "Jeszcze nie czas" . No super. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał walić sobie myśląc o nim, a do tego nigdy nie chciałem się zniżyć.
Kyo:

- Zgaś światło - na łóżku odwróciłem się plecami do niego z zamiarem pójścia spać.
Byłem zmęczony i na pewno nie dałbym rady go zadowolić, zresztą to młode ciało. A z takim bez problemu powinienem sobie poradzić, ale żaden związek nie zaczyna sie od seksu. Z Gackiem tak było i zakończyło się rozstaniem po kilku miesiącach
Shinya:


Bez słowa wstałem z łóżka i zgasiłem światło, po czym poszedłem się myć. Nie to nie. Westchnąłem cicho. Dziś miałem zamiar spać w koszuli, skoro tak mu się spodobała. Po około 20 minutach wyszedłem z łazienki wykąpany i pachnący. Nie zwróciłem uwagi, na to czy nauczyciel śpi, czy nie. Usiadłem na łóżko i zacząłem pisać sms’y, właściwie nie zwracając uwagi na to, że było widać mi prawie całe uda.

4 komentarze:

  1. Kolejna część! I dłuższa! Tak mi się przynajmniej wydaje :D hahahah, nie no, teraz praktycznie padłam ze śmiechu jak to przeczytałam. Najlepsza rozmowa była o podniecających dolinach i trawce xD i Kyo z Gacktem? O_o w dodatku się wkurza, że ten jest wyższy od niego xD muahaha. Nie wiedzieć czemu, podczas opisu stroju Shinyi (bluza, krótkie spodenki) przed oczami stanął mi Shin w ciuchach z jednego koncertu: bluzka, spódniczka i wysokie buty xD No i .. Kyo! Stary, ty miękniesz!
    Niestety muszę też zwrócić uwagę na błędy. . Literówki, brak przecinków lub pojawianie się w miejscach, gdzie nie powinno ich być, brak kropek na końcach zdań, myślników zaczynających kwestię bohatera lub wielkich liter na początkach zdań. Przepraszam.. musiałam.. ale naprawdę uwielbiam to opowiadanie! Pełno w nim humoru. Tak dalej xD i mam nadzieję, że następna część będzie szybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahaha. Po takim opowiadaniu to się humor od razu poprawia :D Oby tak dalej i piszcie to szybko, a nie trzymacie nas tak ciągle w napięciu! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Gackt i Sakurai..... to jest szkoła marzeń hehehe :D :*

    OdpowiedzUsuń