CHUSTECZKI
Witam, cześć, heloł, siemka i takie tam.
Z racji tego, iż Reila wyjechała i szybko nie wróci (wiem, że zabrzmiało to dramatycznie. Wróci dopiero w czerwcu ) chciałabym wstawić parę swoich tekstów. Mamy w zanadrzu jeszcze parę rozdziałów, ale by potrzymać was w niepewności nie wstawimy wszystkiego naraz ;) Wstawię więc parę swych one-shotów (wiem, powtarzam się xd ).
Tak więc, moje pierwsze "dziecko".
Pozdrowionka, Kyou.
PS: Mam nadzieję że się spodoba :3 Poproszę szczere opinie, krytyka mile widziana. (tylko ta uzasadniona).
Tytuł: "Chusteczki"
Autor: Kyou
Beta: brak (od razu przepraszam za błędy )
„chusteczki”
- Kuuup
mi chusteczki, proszę. – słyszysz w słuchawce i wzdychasz cicho. Cóż za męcząca istota, myślisz, ale i
tak jedziesz po chusteczki. Po jakiś piętnastu minutach jesteś już pod jego
blokiem z zapasem chusteczek higienicznych i nadzieją, że o takie mu chodziło.
Dzwonisz domofonem, mimo że wiesz, że nie działa. Wzdychasz ciężko. Wchodzisz
jak zwykle schodami, bo winda też nie działa. Pukasz do mieszkania.
Puk.
Puk Puk.
Puk Puk
Puk.
Miarowe
pukanie zamienia się powoli w złowieszczy stukot.
- Otwieraj,
mała gnido. –warczysz, lekko się uśmiechając. Wiesz, że nie słyszy.
Mimo to,
po kolejnej litanii miarowego, złowieszczego stukania w jego ciężkie mahoniowe
drzwi wejściowe (które, swoją drogą, wybieraliście razem, przypominasz sobie
dalej uporczywie stukając) słyszysz kroki po drugiej stronie. Wzdychasz po raz
nie wiadomo który, nad jego nieporadnością mimo dorosłego wieku.
Dorosły wiek, myślisz. Zabiłby za to stwierdzenie. Śmiejesz się w duchu, gdy drzwi do
mieszkania wreszcie się otwierają. A za nimi stoi on, chory. Tak, twój wzrok Cię
nie myli, to ta urocza piżamka, którą kupiłeś mu na urodziny, a on od razu
oświadczył że nigdy jej nie założy.
Śmiejesz
się głośno a on patrzy na Ciebie jak na idiotę.
- Właź..
– mruczy ni to zaspany, ni to zbyt chory by normalnie mówić. Wchodzisz podając
mu pudełko chusteczek na on uśmiecha się do Ciebie dziękczynnie.
- Odwdzięczę
się. – mówi cicho. – Chodź.
Kiwasz
głową zdejmując buty, patrząc kątem oka na jego gołe stopy. Cmokasz z
niezadowoleniem.
- Nie
wyzdrowiejesz chodząc na boso. – mówisz wstając. I wtedy ze zgrozą zauważasz
otwarty na oścież balkon. Podbiegasz więc
do drzwi balkonowych i szybko je zamykasz, mocno, na zasuwkę.
- Gorzej
Ci?! – krzyczysz na niego krzątając się po jego salonie, sprzątając pudełka po
pizzy i butelki po piwie. Wzdychasz. Co
za głupek myślisz wyrzucając śmieci
do kosza w kuchni.
– Robiłeś to po to, by nie chodzić na próby? –
Pytasz siadając na kanapie z kubkiem uprzednio zrobionej herbaty. Melisy. Na
uspokojenie, On siada koło Ciebie, po turecku. Stwierdza chyba, że mu
niewygodnie, bo rozkłada się na kanapie a stopy kładzie na twoich udach, a ty
automatycznie odkładasz kubek i ogrzewasz je.
- Więc..?
dlaczego chorujesz na siłę? – ponawiasz pytanie pocierając jego zimne stopy.
- Bo nie
mam ochoty patrzeć na tę wkurwiającą gębę Kaoru. – burczy w końcu odnajdując
najwygodniejszą pozycję akurat w twoich ramionach, a ty wybuchasz śmiechem.
- Też
się czasem zastanawiam dlaczego Die z nim jest. – śmiejesz się dalej obejmując
go ramieniem.
- Bo nie
ma kogo ruchać. – stwierdza wzruszając ramionami, na co ty pokładasz się ze
śmiechu.
Ale po
chwili poważniejesz. I wiesz, że on nie
lubi takich pytań, ale musisz je zadać.
- A ty?
– pytasz spoglądając na niego.
- Co ja?
– pyta, ale obydwaj doskonale wiecie, że wie o co Ci chodzi.
- Dlaczego
ze mną jesteś? – pytasz odwracając się do niego.
- Bo Cię
kocham. – mówi spokojnie, uśmiechając się do Ciebie ciepło.
- Tylko
dlatego? – pytasz podchwytliwie, a on całuje Cię w szczękę.
- I jeszcze
dlatego, że przynosisz mi chusteczki. – śmieje się cicho a ty całujesz go w
głowę.
I już
nie masz wątpliwości czy Cię kocha.
THE END
Przyjemne opowiadanie. Taki typowy poprawiacz nastroju na smutne dni. Dobry pomysł z tym typem narracji, bardzo mi się podobał :) Czekam na następne opowiadania :)
OdpowiedzUsuńCieszę się baardzo, że Ci się spodobało. Jestem w trakcie ogarniania kolejnego tekstu, więc być może go wstawię, zdążę chyba nawet dzisiaj.
OdpowiedzUsuń:)