ZA WSZELKĄ CENĘ - ROZDZIAŁ VI
autor : Reila & Kyou
Beta: Kyou
Pairing: Shiya x Kyo ( Dir En Grey )
Kyo:
Na szczęście dzisiaj powrót. Wreszcie będę sam w pokoju… Ha, żeby tylko w pokoju - W całym domu! Słodka wolności - twój wierny kochanek Kyo nadchodzi. Stanąłem przy autobusie licząc wchodzących uczniów. Po chwili dotarła do mnie myśl, że Shinya ma mój adres i nie wiadomo kiedy przyjdzie.
Shinya:
Spakowałem się, ubrałem wygodnie i byłem gotowy do wyjazdu. Spokojnie wsiadłem do autobusu i usiadłem przy oknie. Byłem dziś wybitnie zdołowany. Powrót do tego syfu, no po prostu cudownie...
Kyo:
Po tym, jak wszyscy uczniowie zajęli miejsca, wszedłem do autobusu
siadając sam na środku. Wiedzieli, że to moje miejsce i nie musiałem go podpisywać.
Wyciągnąłem książkę i zacząłem czytać. Nic innego nie mam do roboty.
Shinya:
Siedząc sobie rozmyślałem o wszystkim. Nie chcę wracać do domu... Włożyłem rękę do kieszeni jeansów i ze zdziwieniem wyjąłem z niej małą karteczkę. Dopiero po chwili skojarzyłem. To przecież adres Niimury-san... Nie wie, czy mam przyjść, czy nie.
Kyo:
Rozłożyłem się bardziej na fotelu. Teraz mi wygodniej czytać, i przynajmniej mogę się skupić na lekturze. Uczniowie się tak mnie boją, że szepczą cicho między sobą. Tak, jestem bogiem, właśnie uświadomili to sobie. Dziwne, że nie wykorzystali wiedzy, że oglądałem porno podczas lekcji. Bardzo dziwne… Albo coś kombinują, albo zbyt się boją, żeby cokolwiek z tym zrobić.
Shinya:
Wyciągnąłem słuchawki z torby, włożyłem do uszu i włączyłem jakąś pierwszą z brzegu piosenkę. Oparłszy głowę o szybę podziwiałem widoki, jakimi były w tym przypadku pola i łąki. Nie ma co, interesujące. Westchnąłem i gdy tak patrzyłem, nagle przypomniała mi się moja i Niimury konwersacja o trawie. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Kyo:
Po kilku godzinach dotarliśmy na parking przed szkołą. Wszyscy wysiadali, brali bagaż i odchodzili do samochód rodziców, którzy po nich przyjechali. Wyciągnąłem swój bagaż. Mój samochód na szczęście stał na parkingu. Dobrze, że nikt go nie ukradł, albo nie porysował.
Shinya:
Wyciągnąłem swoją walizkę z bagażnika.
- Do widzenia. - skinąłem delikatnie głową do Niimury-san.
Pewnie i tak mnie nie słyszał.. trudno. Wyciągnąłem rączkę z walizki i zacząłem
powoli iść w stronę swojego domu. O, Niimura mieszka niedaleko mnie. No kto by
pomyślał...
Kyo:
- Do widzenia - odpowiedziałem mu - rodzice po ciebie nie przyjechali?
Co ty robisz Kyo? No właśnie nie wiem, sam siebie nie poznaję. Zawszę byłem zimny, a teraz mam zamiar zaproponować temu chłopakowi podwózkę. Za tyle miłosierdzia, co mu okazuję, powinienem trafić do nieba.
Shinya:
Nie. - pokręciłem tylko głową. Co będę się rozdrabniać, i tak go to nie interesuje. Westchnąłem cicho.
Kyo:
- podwieźć cię?
Niech ktoś we mnie strzeli. Jestem za miękki, za niedługo smarkacz będzie grał mi na nosie.
Shinya:
Mógłby pan? - zdziwiłem się i przystanąłem na moment. No no, kto by się spodziewał takiego miłosierdzia. Jakbym był księżniczką.
Kyo:
Otworzyłem bagażnik i wstawiłem swój i jego bagaż. Usiadłem za kierownicą, a on obok mnie na miejscu pasażera.
- gdzie mieszkasz? - przekręciłem klucz w stacyjce.
Shinya:
Niedaleko pana... Te szare bloki z graffiti. - westchnąłem
cicho. Nie lubiłem się przyznawać że tam mieszkam. Było brzydko, mieszkali tam
sami wyrzutkowie i margines społeczny.
Kyo:
Ruszyliśmy w drogę. Dojazd zajmie z pół godziny. Do tego czasu będzie mi dotrzymywał towarzystwa.
- nie wiedziałem, że tak blisko ktoś mieszka.
Shinya:
Mieszkam... Nie ciekawa okolica w sumie. - mruknąłem wzruszając ramionami. Położyłem rękę na podłokietniku i wydawało mi się przez chwilę, że moje włosy wpadają nauczycielowi do oczu, tak blisko byliśmy.
Kyo:
-z tego bloku są wszystkie dziwki stojące na ulicy, na której mieszkamy - odparłem spokojnie patrząc na drogę.
Czyżby chciał mnie prowokować? I tak jest blisko, nawet zbyt blisko.
Shinya:
Wiem... moja siostra jest jedną z nich. - zaśmiałem się smutno nie podnosząc głowy. Gdyby się tak zakochał i mnie zabrał do siebie... Shinya, przesadzasz.
Kyo:
- Przykro mi.
Nie wiedziałem co powiedzieć. No tak, tam mieszkają bezrobotni i rodziny patologiczne. To nic dziwnego, że Shinya pewnie chce się stamtąd wyrwać.
Shinya:
Mi nie. Dziwka, jak i ja, nie? - zapytałem ironicznie. Dobrze wiem, za kogo mnie tu mają. za zwykłą, puszczalską kurwę.
Kyo:
- jeśli się puszczasz to tak, ale moim zdaniem mógłbyś coś osiągnąć, tylko musisz chcieć.
Shinya:
Myślisz że nie chcę? Mam ambicje, tylko w takiej chujowej rodzinie to nawet kwiatka szkoda trzymać.
Kyo:
- Rodziny się nie wybiera - mruknął Kyo.
Byłem pewny, że Shinya usłyszał. Nie byłem pewny, czy tego chciałem, ale innego wyrażenia nie znalazłem. To było prawdziwe i szczere. Mało kiedy jestem szczery, raczej w myślach wyrażam swoje prawdziwe opinię. Pierwszy raz wypowiedziałem ją. Pierwszy raz nie była złośliwa.
Byłem pewny, że Shinya usłyszał. Nie byłem pewny, czy tego chciałem, ale innego wyrażenia nie znalazłem. To było prawdziwe i szczere. Mało kiedy jestem szczery, raczej w myślach wyrażam swoje prawdziwe opinię. Pierwszy raz wypowiedziałem ją. Pierwszy raz nie była złośliwa.
Shinya:
No niestety... - mruknąłem, patrząc przez okno. Wolałem nie
wracać do domu, na wycieczce było mi dobrze.
Kyo:
Podjechaliśmy pod jego blok. Czekałem, aż wysiądzie. Z bagażem mu pomogę, nich stracę. Jakieś jeszcze serce mam. Może i nie jestem za miły, ale coś i tak ostatnio za dobrze to traktuję. To nie może być miłość, to pewnie tylko to głupie pożądanie.
Shinya:
Wysiadłem i odebrałem bagaż. Spojrzałem smutno na mój blok. - dziękuję.. - przytuliłem się do nauczyciela. Nie było to specjalnie, po prostu tak wyszło...
Kyo:
Nie objąłem go. To zachowanie nie było na miejscu, patrząc na to, kto może widzieć. Każdy wie, że jestem nauczycielem, a do szczęścia nie są mi potrzebne plotki na temat tego, że sypiam z młodym chłopakiem. Gackt miałby już z czego drwić.
Wsiadłem do samochodu. Musiałem zawrócić na małym parkingu. Blok znajdował się kawałek dalej od mojego domu. Ruszyłem w drogę do domu. No Kyo, pokaż że z ciebie facet, a nie ciota. To tylko szczyl.
Shinya:
Jeszcze bardziej zdołowany wróciłem do domu. Tak jak się spodziewałem, nikt się nie cieszył z mego powrotu. Rzuciłem swoje rzeczy na mini łóżko w moim pseudo pokoju a z moich spodni wypadła kartka z adresem nauczyciela.
Kyo:
Robiłem sobie kawę. Miałem już plan na wieczór. Dawno nie czytałem książki wypożyczonej z biblioteki. Muszę ją wreszcie przeczytać i oddać, bo trzymam ją dłużej niż miesiąc. I znowu trzeba będzie być miłym dla tej wrednej, otyłej bibliotekarki.
Nie zdziwiłem się za bardzo, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Wolnym krokiem poszedłem do drzwi. Otworzyłem je, widząc Shinyę. Zaprosiłem go gestem dłoni i wróciłem do kuchni, by zalać wrzątkiem kawę. Shinya poszedł za mną. Czekałem, aż coś powie.
Shinya:
- To znowu ja... - powiedziałem cicho i oparłem się o blat w kuchni. Postanowiłem pójść do niego, a nie siedzieć w domu, w którym nawet mnie nie chcieli.
Kyo:
- Widzę. - wziąłem kubek, który zdążyłem zalać wrzątkiem.
Skierowałem się do salonu, a on zaraz za mną. Domyślałem się po co przyszedł. Przeklinałem się za swoją głupotę, że tak dałem się wcześniej ponieść emocjom. Trudno, teraz wszystko wróci do normy. Mam nadzieję, że tak będzie.
Usiadłem na kanapie. Shinya stał naprzeciw mnie; odgradzał nas tylko stolik. Upiłem łyk gorącego naparu patrząc mu prosto w oczy.
Skierowałem się do salonu, a on zaraz za mną. Domyślałem się po co przyszedł. Przeklinałem się za swoją głupotę, że tak dałem się wcześniej ponieść emocjom. Trudno, teraz wszystko wróci do normy. Mam nadzieję, że tak będzie.
Usiadłem na kanapie. Shinya stał naprzeciw mnie; odgradzał nas tylko stolik. Upiłem łyk gorącego naparu patrząc mu prosto w oczy.
Shinya:
Usiadłem powoli na przeciwko niego.
- Nie przyszedłem dać Ci siebie. - powiedziałem spokojnie,
wiedząc co myśli o mnie w tej chwili. - Po prostu... nie chciałem siedzieć w
domu... Przepraszam, jeśli przeszkadzam.
Kyo:
- Rozumiem. - Piłem powoli kawę. - Nie potrzebuje towarzystwa, ale jak chcesz to zostań.
Chwyciłem książkę ze stolika. Miałem zamiar pogrążyć się w lekturze.
- Nie przeszkadzasz.
Shinya:
Usiadłem wygodniej i siedziałem cicho, to rozglądając się po mieszkaniu, to spoglądając na nauczyciela.
Kyo:
Czytałem w skupieniu. No, nie do końca mogłem się skupić, mając na głowie tego szczeniaka. Jest nie pewny, a ja muszę coś z tym zrobić, bo powoli te jego patrzenie za przeproszeniem mnie wkurwia.
- Czuj się jak u siebie w domu.
Shinya:
lepiej nie... - zaśmiałem się żałośnie, podnosząc się z fotela. Widzę przecież, że mu przeszkadzam. - Pójdę już...
Kyo:
Odłożyłem książkę na stolik. Westchnąłem ciężko patrząc na niego.
- Między nami dużo się zmieniło, czego sam masz świadomość. Nie zachowuje się wobec Ciebie jak nauczyciel i traktowałem przez ostatnie dni lepiej niż mego zdechłego psa.
Shinya:
wiem... to było bardzo miłe, dziękuję... - uśmiechnąłem się lekko. "ale teraz spadaj" - pomyślałem
Kyo:
- Możesz zostać. - Westchnąłem. - No chyba, że śpieszysz się pod latarnię.
Shinya:
Nie jestem kurwą. - warknąłem pod nosem. No to już szczyt chamstwa!
Kyo:
- Ja bym twierdził inaczej, wnioskując po początku roku. - Uśmiechnąłem się wrednie.
Cel osiągnięty, zdenerwował się. Tego mi brakowało, psychicznego znęcania nad innymi.
Shinya:
cham. - warknąłem cicho, ciskając w niego gromami z oczu. Laserem też. Co za dupek... a był taki miły
Kyo:
- Prawda boli, Shinya. A właśnie, twoja siostra ostatnio proponowała mi swoje usługi - możesz jej powiedzieć, że wole posuwać jej brata za piątkę. - Uśmiechnąłem się perfidnie.
Zdenerwowałem go. Dobrze mi idzie, jednak nie wyszedłem z wprawy. Nie można być miłym dla niektórych ludzi, bo wezmą więcej niż powinni. Biedny Shinya trafił na nie odpowiednią osobę
Shinya:
Przyjmij do wiadomości, że jej brat się rozmyślił. - powiedziałem i wstałem, po czym poszedłem do przedpokoju by ubrać buty. To, by przyjść tutaj było faktycznie złym pomysłem... łudziłem się, że może choć ktoś mnie polubi? Shinya, uświadom sobie że jesteś w ich oczach tylko kurwą... - powiedziałem w myślach sam do siebie a w moich oczach zaszkliły się łzy
Kyo:
Poszedłem za nim. Jednak powinienem patrzeć w jakich warunkach żyje ten chłopak, a ja jeszcze go gnębię. Mimo, że to jest sprzeczne z moim charakterem, to muszę być dla niego milszy.
- Czyli nie chcesz już piątki? - Opałem się o framugę.
Shinya:
Jebać piątki. Jeśli mam być postrzegany albo jako idiota
albo jako dziwka, to wolę jako idiota.
Kyo:
- Mądry z ciebie chłopak. - Zaśmiałem się. - Będziesz miał piątkę. Postawie Ci ją bez żalu.
Wróciłem do salonu. Nasłuchiwałem czy chłopak wyjdzie, ale nie usłyszałem otwieranych drzwi. Pewnie myślał.
Shinya:
usiadłem na podłodze zamyślając się na chwilę. Po chwili zdjąłem buty i wychyliłem głowę przez drzwi z salonu.
- S-serio...?
Kyo:
- Tak, mówię poważnie. - Popatrzyłem na niego. - Będziesz tak tam siedział, czy jednak tu przyjdziesz?
Ta sytuacja mnie śmieszyła. Nie wiem czemu, ale uznałem, że jest uroczy. Choć nic w nim słodkiego nie zauważyłem
Shinya:
Przyjdę... - Wróciłem do salonu, siadając na swym wcześniejszym miejscu. Czyli jest jednak szansa na to że ma w klatce piersiowej coś, co nie jest tylko organem? Boże, może on ma... UCZUCIA? - miałem ochotę zacząć się śmiać, ale tylko delikatnie się uśmiechnąłem spoglądając na własne stopy.
Kyo:
Usiadł obok mnie, a ja nie miałem pojęcia, co mogłem z nim robić, o czym rozmawiać. To nie zmieniało faktu, że to dzieciak. Nawet jeśli obiecałem sobie, że będę dla niego miły przez jego historię. Ma ciężko w życiu, a ja jeszcze dręczę go w szkole, na serio zrobiło mi się go szkoda.
Shinya:
- To... co tam takiego czytasz? - zerknąłem mu przez ramię, trochę speszony ciszą jaka nastała między nami. Dobrze wiedziałem, że prawdopodobnie zorientował się jaki to świat jest dla mnie zły, i dlatego zaczął być miły. Chociaż, może się zakochał? Nie, na pewno nie..
Kyo:
- Książkę nie dla dzieci. - Uśmiechnąłem się wrednie.
Nie mogłem się jednak powstrzymać. I tak jestem dla niego delikatny bardziej, niż jakbym miał z nim uprawiać seks. Chociaż to nie taka zła wizja… Przyjrzałem się jego ciału. Ładne, to nawet wcześniej zauważyłem.
Shinya:
- Ja już nie dziecko! - zaśmiałem się cicho, odsuwając się
od nauczyciela
- W świetle prawa... przynajmniej... - Dopowiedziałem
szeptem. Cholera, mimo tego że już nie zależy mi tak na piątce, dostanę ją... a
mimo to wszystko, dalej mam na niego ochotę! szlag by to...
Kyo:
- Dla mnie nadal jesteś dzieckiem. - Uśmiechnąłem się.
Patrzyliśmy na siebie i to chyba było najdziwniejsze. Chyba myślimy o tym samym, aż nie mogę w to uwierzyć.
Shinya:
- Może... - skinąłem głową, zakładając nogę na nogę. Szkoda, naprawdę szkoda. Jest tak blisko, taki piękny, a taki niedostępny. Westchnąłem cicho.
Kyo:
Pochyliłem się nad nim dotykając jego policzka. Nie mogłem się powstrzymać, pokusa była zbyt duża. I tak się dużo do siebie zbliżyliśmy na tej wycieczce. Ale to dobrze. Mogłem go teraz bezkarnie dotknąć, jeśli to, co myślę jest prawdą.
Shinya:
Spojrzałem na niego, dokładnie lustrując jego twarz. Boże, oby chciał zrobić to, co myślę że chce zrobić... to by było cudowne.
Kyo:
Musnąłem delikatnie jego usta, nie czując sprzeciwu na pieszczotę na policzku. Pocałunek nie był długi, po sekundzie się oderwałem. Nie byłem pewny wszystkiego, na co chłopak się może zgodzić. A skrzywdzić go nie chcę, to nie leży nawet w moim interesie.
Shinya:
Maksymalnie zarumieniony uchyliłem usta i przymknąłem oczy, jak księżniczka. W tej chwili miałem w dupie to, że mogę żałośnie wyglądać. Zawiedzony otworzyłem oczy gdy się odsunął, ale nie przestawałem trzymać ust w "ciup".
Kyo:
Uśmiechnąłem się łącząc nasze usta na nowo w czułym pocałunku. Nic mnie nie obchodziło, że tak nie powinienem robić, ale emocje wzięły górę. Całowałem zachłannie wchodząc do wnętrza jego ust. Shinya nie opierał się, a właściwie pozwalał mi na to.
- Jesteś piękny - oderwałem się od niego gdy zabrakło nam tchu
i na nowo złączyłem nasze usta.
Shinya:
- Dziękuję... ty również. - uśmiechnąłem się, czule oddając pocałunki i głaszcząc starszego po włosach. Tak bardzo tego chciałem! "On jest taki cudowny, o boże, boże, zaraz się rozpłynę..." - cały czas powtarzałem w myślach.
Kyo:
Całowałem go nieprzerwanie, od czasu do czasu odrywając się tylko po to, by zaczerpnąć tchu. Nie stanąłem tylko na pocałunkach. Zacząłem gładzić jego plecy. Wiedziałem do czego to zmierza i on zaraz również to zrozumie. Od niego będzie zależało, czy to przerwie, czy nie.
Shinya:
Pogłaskałem go po karku i objąłem go rękami w tamtym miejscu. Pociągnąłem mężczyznę bardziej na siebie, tak, by położył się na mnie. Wiedziałem czego chcę, i że on też chce.
Kyo:
- Jesteś pewny? Nie będzie odwrotu - całowałem go po policzku.
Nie wiem jakim cudem, ale podnieciłem się samym pocałunkiem. Jeszcze nigdy nikomu to się nie udało. Głaskałem go po płaskim brzuchu.
Shinya:
- Wiem... Chcę... jeśli nie karzesz mi potem wypierdalać. - uśmiechnąłem się delikatnie i zachichotałem, bo akurat na brzuchu miałem łaskotki.
Kyo:
- Nie będę kazać. - Cmoknąłem go w ucho.
Zdjąłem z niego bluzkę od razu całując dekolt oraz schodząc niżej. Rękami przyszczypywałem jego sutki, które zaczęły szybko twardnieć.
Shinya:
Jęknąłem cicho, odchylając głowę do tyłu. Więc jednak jest tak cudownie jak myślałem. łał... Złapałem go delikatnie za włosy i przyciągnąłem do kolejnego pocałunku.
Kyo:
Pocałowałem go zachłannie w usta, rękami zjeżdżając na jego pośladki. W tych ciasnych rurkach było dobrze mi go tam dotykać, a jeszcze dawało to lepszy efekt.
Shinya:
Objąłem go nogami w pasie, tuląc się do niego i ocierając o jego zgrabne ciało. Może jestem zbyt entuzjastyczny, ale tak bardzo go chcę!
Kyo:
Rozpiąłem jego spodnie i ściągnąłem sprawnym ruchem. Nie odrywałem się od jego ust. Jedną ręką zacząłem pieścić jego krocze przez bokserki. Był tak sam podniecony, jak ja. Drugą ręką pieściłem jeden z jego sutków.
Shinya:
Wygiąłem się w delikatny łuk, z przyjemności rozlewającej się w moim ciele. Było mi tak cholernie przyjemnie, a domyślałem się że jeszcze najlepsze przede mną.
Kyo:
- Robiłeś to już? - Powoli zacząłem ściągać z niego bokserki.
Shinya:
- Nie... - wzdrygnąłem się delikatnie, nie wiem czy z zimna, czy z igiełki strachu która mnie ukuła.
Kyo:
Przejeżdżałem ręką po jego męskości. Jęczał w moje ramię tuląc się do mnie coraz bardziej. Ta władza nad nim mi się podobała. Nie wiem czy powinienem go rozdziewiczać, to w końcu mój uczeń.
Shinya:
Wtulając sie w niego coraz bardziej pojękiwałem głośno. Było mi tak dobrze, oby tylko sie nagle nie rozmyślił lub nie powiedział ze to tylko żart by mnie udupić.
Kyo:
Oderwałem się od niego i poszedłem do sypialni. Musiałem znaleźć jakiś krem, nie chciałem go podrażnić. Po chwili wróciłem z nim z kremem do rąk. Nadal leżał na kanapie. Wróciłem do naszej wcześniejszej pozycji - pieściłem na nowo ręką jego penisa, a drugą jeździłem po jego dziurce.
Shinya:
Chwilę odetchnąłem, ale gdy wrócił znowu zacząłem głośno jęczeć. Trochę spiąłem się, gdy poczułem dotyk TAM, ale nie chciałem dać po sobie poznać strachu, jaki mną chwilowo zawładnął.
Kyo:
- Boisz się?- Spytałem patrząc w jego oczy.
Próbował udawać twardego, ale jego tęczówki zdradzały niepewność.
Shinya:
Tak. Ale... Może to niedorzeczne, ale ufam Ci. - powiedziałem cicho, również spoglądając mu w oczy.
Kyo:
Wsadziłem delikatnie w niego palec nie poruszając nim. Nadal ręką pieściłem jego penisa.
Shinya:
Jęknąłem cicho, boleśnie. Zacisnąłem zęby i nie dawałem po sobie poznać jakichkolwiek oznak strachu czy bólu. Zacisnąłem tylko palce na jego ramionach.
Kyo:
- Boli?
Patrzyłem w jego oczy. Nie chciałem mu sprawiać bólu. Moje ruchy na jego członku przyśpieszyły się.
Shinya:
Minimalnie... - jęknąłem głośniej, zaciskając sie na jego palcu. Nie potrafiłem opanować reakcji własnego ciała..
Kyo:
Zacząłem powoli poruszać palcem. Z czasem go przestanie boleć, a ja wiem co mówię.
Shinya:
Jęknąłem cicho, zaczęło robić mi sie przyjemnie. Uśmiechnąłem sie delikatnie, przymykając oczy.
Kyo:
Dodałem kolejny palec. Poruszałem nimi delikatnie. Starałem się, jak najmniej zadać mu bólu.
Shinya:
Starałem sie być spokojny, ale nie wiem czy mi to tak dobrze wychodziło... Nawet raczej nie. Krzywiłem sie trochę z bólu, a jeszcze bardziej bałem sie tego, co nastąpi za chwilę.
Kyo:
Całowałem go w usta przyspieszając ruchy palcami. Wiem, że zadawałem mu ból, ale nie mogłem się już powstrzymać.
Shinya:
Oddawałem pocałunek, starając sie skupić na nim bardziej niż na bólu. Po chwili poczułem przyjemne ciepło. Postanowiłem, że już może. Nie wpadłem na to, ze będzie boleć cholernie. - Kyo... Już... Możesz...
Kyo:
Wyjąłem z niego palce wchodząc powoli. Zacisnął mocniej ręce na moich ramionach, a ja wszedłem w niego do końca. Nawilżyłem swoją męskość. Nie poruszałem się w nim. Całowałem go zachłannie.
Shinya:
W kącikach moich oczu pojawiły łzy bólu. Cholera, nie
przypuszczałem ze będzie boleć aż tak! Starając sie uspokoić coraz mocniej
zaciskałem palce na jego ramionach, nie przejmując sie tym ze mogę go krzywdzić.
Kyo:
Nie przestawałem go całować. Jedną ręką pieściłem jego męskość. Tyle tylko mogłem zrobić.
Shinya:
Nagle zrobiło mi sie ciepło, a ból zaczął zmieniać sie w
przyjemność. Jęknąłem głośno w jego usta.
Kyo:
Zacząłem poruszać się wolno. Był taki ciasny. Tak było mi dobrze w jego wnętrzu. Tak dawno nie uprawiałem seksu. Te wszystkie czynniki skupiły się na dawaniu mi większej rozkoszy ze stosunku z nastolatkiem.
Shinya:
Cholera... - wyrwało mi sie gdy jęczałem. Nigdy tego nie robiłem, ale wiem, że już nigdy nie będę chciał robić tego z nikim innym niż on.
Kyo:
Poruszałem się w nim coraz szybciej pod rożnymi kontami, aż trafiłem w ten czuły punkt, przez który wygiął się do tyłu. Trafiałem w niego cały czas dając nam teraz obojgu przyjemność.
Shinya:
Wygiąłem sie w ostry luk, bo nagle dostarczył mi baaardzo dużo przyjemności. Nigdy niczego takiego nie czułem... Było mi tak cudownie!
Kyo:
Doszedł pierwszy na moją rękę, a ja zaraz po nim. Opadłem na niego.
- A jednak przeleciałem jej braciszka za darmo.
Shinya:
Pokiwałem głową.
- A jednak jej
młodszy, niewinny braciszek dał dupy swojemu nauczycielowi. - powiedziałem
oddychając głęboko.
Kyo:
Pocałowałem go w skroń.
- Jesteś cudowny.
Shinya:
Dziękuję... Ty też. I to nawet nie wiesz jak bardzo... - uśmiechnąłem się.
Kyo:
Przeniosłem go do sypialni i położyłem się obok niego. Było mi tak dobrze…
Shinya:
Gdy położył mnie na łóżku od razu oparłem się o jego klatkę
piersiową i wtuliłem twarz w jego szyję. Niemal od razu usnąłem. A spało mi się
wyjątkowo spokojnie…
Od Kyou : Przepraszam za błędy, ale z dziwnych, nieznanych mi przyczyn, znikają niektóre znaki gdy kopiuję tekst do bloggera O_o