piątek, 4 października 2013

Za wszelką cenę - Rozdział VII + zakończenie.

autorki : Reila & Kyo
pairing : Shinya x Kyo ( Dir En Grey )



Kyo:
Obudził mnie rano ucisk na klatce piersiowej. Leniwie otworzyłem oczy, a pierwszą rzeczą jaką ujrzałem był Shinya. No, prawie zapomniałem że się z nim przespałem. Chyba mam kaca moralnego i nie powinienem uprawiać z nim seksu… Ale to on mnie sprowokował! Jednocześnie nie prowokując…  

Shinya:
Obudziłem się, ale dalej leżałem tuląc się do jego klatki piersiowej. Było mi taaak przyjemnie, mimo tego, że wiedziałem że zrobiłem coś, czego będę żałować.

Kyo:
Pogłaskałem go po głowie i pocałowałem w czoło. Spojrzał na mnie. Nie wiem czy tego żałuje, jak ja. Mam nadzieje, że nie jest tak źle.
- Jak się spało?

Shinya:                                                                                                                                                         - Bardzo miło. - uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek. - A tobie? - wtuliłem się z powrotem w jego klatkę piersiową, a wszystkie złe myśli nagle odpłynęły z mojej głowy. Czułem się przy nim taki malutki i bezbronny, ale bezpieczny.

Kyo:
- Wyśmienicie. - Uśmiechnąłem się.
Tuliłem go bardziej do swego ciała i wdychałem zapach włosów. Mino wszystko było przyjemnie i nic tego nie zmieni. Ale co będzie dalej? To chyba nie było jednorazowe…

Shinya:                                                                                                                                                        - Bo ze mną. - zaśmiałem się cicho, głaszcząc go po brzuchu. Westchnąłem cicho, zarzucając nogę na biodro mężczyzny, jednocześnie ją rozprostowując.

Kyo:
- obolały?
Obserwowałem go, jak się na mnie wierci. Nie żeby mi to przeszkadzało, czy coś.

Shinya:
- Troszeczkę. Ale nie dużo. - uśmiechnąłem się lekko, wreszcie wygodnie się układając.

Kyo:
Pogłaskałem go po głowie i pocałowałem w policzek.
- Co będzie dalej?
TO było w tej chwili ważne.

Shinya:
Westchnąłem cicho.                                                                                                                                      - Nie wiem. - powiedziałem szczerze, zagryzając wargę. „Właśnie, co dalej?” zapytałem sam siebie.

Kyo:
- Jak to traktujesz?
Musiałem znać odpowiedź. Uświadomiłem sobie, że od dawna mi na nim zależało. Raczej powinienem proponować mu związek, a nie zadawać takie pytania.

Shinya:
„Zbyt poważnie?” pomyślałem i zmarszczyłem brwi.                                                                                     - Poważnie... - powiedziałem cichutko.

Kyo:
pocałowałem go w usta. Oddał pocałunek.
- może to głupio zabrzmi, ale zostaniesz moim chłopakiem?

Shinya:                                                                                                                                                  Miałem ochotę skakać ze szczęścia, zatańczyć taniec radości i odśpiewać "we are the champions" tańcząc dance hall w miniówce. Niestety, wszystkie te rzeczy były chwilowo niezbyt możliwe, więc po prostu szeroooko się uśmiechnąłem i usiadłem mu na biodrach.                                                                                -Oczywiście! - zaśmiałem się radośnie.

Kyo:
Pocałowałem go w usta uradowany takim obrotem spraw. Trzeba tylko teraz omówić kilka ważnych spraw. Nie mogę sobie pozwolić na niekompetencję.
- W szkole zostaje stosunek uczeń – nauczyciel.

Shinya:
- Tak, tak... - pokiwałem radośnie głową. - Mam być grzeczny, miły i mówić na "pan".

Kyo:
- Tak. I nie prowokować. - Musiałem dodać.
Wszystko było między nami jasne. Nie spodziewałem się tego, że z nim będę. Raczej miałem zamiar go dręczyć do końca szkoły. No, chyba że dręczenie w łóżku też się liczy.

Shinya:
- To akurat może być trudne. - puściłem mu oczko, cicho się śmiejąc. - Więc będę chodził do szkoły w dresie. Przynajmniej nie będę prowokował, nie? -zaśmiałem się.

Kyo:
- Możesz chodzić w rurkach to sobie popatrzę, ale nie kręć tyłkiem. - Zagroziłem mu.

Shinya:
- Bo co mi zrobisz? -zmrużyłem oczy, drocząc się z nim. Przez tą chwilę poziom mojego strachu przed nim spadł do minimum.

Kyo:
- Przelecę na ławce, przy uczniach.

Shinya:
- Kuuszące, aczkolwiek chyba nie skorzystam, panie profesorze. -położyłem się z powrotem obok niego, wtulając się w jego umięśniony tors. - wolę w innych okolicznościach... coś ktoś kiedyś mówił o jakimś "kochaniu w trawie", nie?

Kyo:
- No cóż, niestety u nas nie ma takiej ładnej trawy jak w górach.
Uśmiechnąłem się na wspomnienie naszej rozmowy. Zdziwiłem się, że pamięta.                                             - Ale jak chcesz możemy tam się kochać
.

Shinya:
- Chcę w górach... Pojedziemy tam, gdy nazbieram hajsu. - powiedziałem, oplatając się jego dłonią w pasie. - Pociągam Cię?

Kyo:                                                                                                                                                           - Bardzo. - pocałowałem go w rozchylone usteczka.

Shinya:
Cieszy mnie to. - uśmiechnąłem się. Nagle zadzwonił mój telefon, postanowiłem go jednak olać i nie odbierać. Dobrze wiem, kto dzwoni.

Kyo:
- Nie odbierzesz? -Patrzyłem na niego badawczo.
Zbliżyliśmy się do siebie, wiec mogę pytać. W innym wypadku to było by mi najzupełniej obojętne.

Shinya:
- Nie... nie chcę psuć sobie początku dnia... - zagryzłem wargę, nie wiedząc czy dobrym pomysłem byłoby mówienie mu o tym...

Kyo:                                                                                                                                                             - Kto to?
Chciałem wiedzieć. Choć domyślałem się, że to raczej któreś z jego rodziców.

Shinya:
- Pewnie ojciec... - mruknąłem cicho- Szuka mnie... Nie przyniosłem wczoraj pieniędzy, no i jeszcze zwiałem...

Kyo:
- Pieniędzy?
Zdziwiłem się. O co może chodzić?

Shinya:
- Nie ważne... - powiedziałem cicho, tuląc się do niego. Jednak mój telefon nie przestawał dzwonić. - Cholera... Spierdalać...! - warknąłem wstając po telefon. Odebrałem i to był mój błąd.

Kyo:
Obserwowałem go. Nie chciał odbierać, ale jednak to zrobił. Jego mimika twarzy szybko sie zmieniła po słowach, jakie słyszał w słuchawce.

Shinya:
Usiadłem na podłodze i miałem ochotę płakać jak dziecko. Stary znowu darł się na mnie, wyzywając od kurw, suk, dziwek i tym podobnych... Schowałem twarz za włosami, tak by Kyo jej nie widział. W oczach zebrały mi się łzy, gdy ojciec powiedział że nie mam po co wracać do domu, bo on mnie widział w aucie Kyo... wrzasnął że moje rzeczy są koło auta mojego "sponsora", a do domu nie mam po co wracać. Potem się rozłączył.

Kyo:                                                                                                                                                           Podszedłem do niego gdy już odłożył telefon na ziemię i nadal siedział skulony na podłodze. Objąłem go. Nie wiem, co się stało, ale raczej wolałem nie pytać. Wyglądał na kogoś kto jest w dość kiepskim stanie.

Shinya:                                                                                                                                                           Mocno się do niego  przytuliłem.                                                                                                                  - Wy... wyrzucił mnie z domu... - siąknąłem cicho. - Podobno moje rzeczy są koło twojego auta... myślą że jesteś moim sponsorem...

Kyo:
- Możesz zamieszkać tutaj. - objąłem go.
Co za ludzie? Tak traktować własnego syna.. nawet ja bym nie potraktował tak własnego dziecka, chociaż  puszczałoby się z każdym. Innym fakt, ze nie miałbym wtedy szacunku do dzieciaka.

Shinya:
- Ale przecież ja nawet się nie puściłem! Ja tylko z tobą.. - wtuliłem się w niego mocniej, prawie na nim siadając. Teraz najmniej interesowało mnie to, czy go zgniotę czy nie.

Kyo:
- Wierze ci. - objąłem go mocniej. - Nie przejmuj się nimi, teraz nie masz z nimi nic wspólnego.

Shinya:
-  Niby nie... ale to dalej moi rodzice... -mruknąłem cicho, przecierając załzawione oczy.

Kyo:
- Ciiii… - pocałowałem go w czubek głowy. - Wszystko będzie dobrze.

Shinya:
Przytuliłem się do niego mocno. Jak to dobrze, że go mam...                                                                          - Dziękuję... - powiedziałem mu do ucha. - Kocham Cię... -dopowiedziałem ciszej, niepewny jego reakcji.

Kyo:                                                                                                                                                      Byłem w szoku na jego ostatnie słowa. Nie spodziewałem się takich wyznań. Myślałem, że to jest tylko chwilowe zauroczenie.

Shinya:
Poczułem, że zamarł gdy to wyznałem.                                                                                                         - Um... -przełknąłem głośno ślinę.

Kyo:
- Masz ochotę na śniadanie?
Opanowałem się szybko. Nie może wiedzieć, jak się poczułem.

Shinya:
- Tak... zrobię Ci jajecznicę.. -uśmiechnąłem się lekko, zachowując się tak, jakbym nic nie mówił. Tak będzie lepiej...

Kyo:
- Może ja to zrobię? – zaproponowałem, ale on mnie nie posłuchał. Miał zamiar wyjść z pokoju, gdy postanowiłem go zatrzymać.
- Kocham cię.

Shinya:                                                                                                                                                          Uśmiechnąłem się, po czym odwróciłem się do niego przodem. Staliśmy chwilę na przeciwko siebie, po czym nie umiejąc opanować swych emocji skoczyłem na niego i złapałem go za szyję a nogami oplotłem w pasie. Scena iście wyjęta z romansidła.

Kyo:
Przytrzymywałem go za tyłek żeby nie upadł. Pocałowałem go namiętnie w usta na dopełnienie tej pełnej romantyzmu sceny. Za dużo romansideł czytam i to mi się przeniosło na życie prywatne

Shinya:                                                                                                                                                         Oddałem pocałunek z uśmiechem.                                                                                                               - Chcesz to śniadanie czy może przełożymy je chwilkę? -pocałowałem go delikatnie w szyję.

Kyo:
- Pamiętaj, że dzisiaj szkoła…  - mruknąłem niechętnie, odsłaniając przed nim szyję.

Shinya:
- Buuu.... - zamruczałem cicho, liżąc go po szyi. - Chrzanić szkołę...

Kyo:
- Ty możesz, ale nie ja. – pokręciłem głową.

Shinya:
- Szkoda... - mruknąłem cicho- nawet dla mnie?

Kyo:
- To moja praca

Shinya:
- No dobrze... - skrzywiłem się delikatnie i zszedłem z niego. - Ja.. zostanę, dobrze? Niezbyt dobrze się czuję...

Kyo:
- Dobrze. - zgodziłem się.
Zjedliśmy wspólnie śniadanie, a potem poszedłem do pracy.

Shinya:
Nie wiedząc co ze sobą zrobić, powłóczyłem się trochę po mieszkaniu, obejrzałem wszystko. Potem pooglądałem TV, posiedziałem i nic nie robiłem. Zeżarłem chyba trzy czekoladowe batoniki, które znalazłem w szafce.

Kyo:
W szkole prowadziłem te swoje nudne lekcje, usprawiedliwiłem nieobecność Shinyi. Nudno było bez niego.  Tak jak zawsze obrażałem swoich uczniów, ale jakoś nie miałem satysfakcji.  Wreszcie po pięciu godzinach mogłem wrócić do domu, co mnie ucieszyło. Szybko znalazłem sie w mieszkaniu i całowałem na powitanie Shinyę.

Shinya:
- Heej. - uśmiechnąłem się- Zrobiłem spaghetti! -powiedziałem przytulając się do niego. - I się stęskniłem.

Kyo:
- Dobrze. - Pogłaskałem go po głowie.
Poszedłem razem z nim do kuchni. Czekał na mnie ze jedzeniem, a teraz mogliśmy razem zjeść obiad. Coś moje życie za pięknie wygląda, coś mi tu nie pasuje.

Shinya:
Wyjąłem talerze i sztućce, przygotowując do obiadu.                                                                                    - Usiądź. - powiedziałem uśmiechając się i nakładając jedzenia na talerze.

Kyo:
Spełniłem jego polecenie. Gdy tylko nałożył na dwa talerze i usiadł obok mnie zacząłem jeść.
- Dobrze gotujesz. - Powiedziałem szczerze.
Już dawno nie jadłem tak dobrego obiadu. Jedynym moim pożywieniem były błyskawiczne zupki oraz gotowe dania kupione w sklepie.

Shinya:                                                                                                                                                          - Cieszę się, że Ci smakuje. Chociaż tego nauczyłem się w domu. -uśmiechnąłem się delikatnie i również zacząłem jeść. Widać było, że dawno nie jadł nic normalnego. Wreszcie zacznie się dobrze odżywiać! Przynajmniej na coś się przydam.

Kyo:                                                                                                                                                          Zjadłem szybko to, co miałem na swoim talerzu i wziąłem dokładkę. Wreszcie coś normalnego, a jeszcze takie dobre.
- To coś pożytecznego stamtąd wyniosłeś. - zauważyłem.
Usiadłem obok niego nawijając sobie z nowej porcji makaron na widelec.

Shinya:
- Tam nauczyłem się dbać sam o siebie i raczej nikomu nie do końca ufać... Nie wiem czy to tak dobrze. - wzruszyłem ramionami uśmiechając się delikatnie. Tak bardzo się cieszę, że mu smakuje! Zachowuję się jak przykładna żonka, kura domowa... No ale trudno, czego to się nie robi z miłości.

Kyo:
- A mi ufasz? - spojrzałem mu w oczy.
Musiałem znać odpowiedz. Chyba dlatego mi na tym zależało, bo coś do niego czuje. Nie wiem czy to miłość, ale coś na pewno.

Shinya:
- Tak. - powiedziałem pewnie. Co miałem powiedzieć? że nie jestem pewny? Że uważam że zostawi mnie? Cholera, po prostu się tak cholernie boję!

Kyo:
- Jutro masz zamiar iść do szkoły? Usprawiedliwiłem ci dzisiaj nieobecność.
Chciałem zmienić temat. Ta rozmowa nie tylko mnie nie pasowała. A o szkole najczęściej rozmawialiśmy,  to też temat ważny. Jestem teraz jakby jego opiekunem prawnym. Co za opiekun sypia z podopiecznym?

Shinya:
- Co jutro za dzień? - zapytałem cicho. Spojrzałem na jego dłoń leżącą płasko na stole i zrobiłem najbardziej oklepaną i żałosną rzecz w moim życiu ( w sumie, to coraz częściej robię przy nim żałosne rzeczy, nie? ). Złapałem go za rękę i zacząłem delikatnie głaskać jego palce. - Kocham Cię.

Kyo:
Uśmiechnąłem się na ten gest. Czułem się  jak w tych operach mydlanych, które oglądam. Ale nie będę narzekać, że ktoś mi okazuje czułość. Gackt zawsze powtarzał, że ma mnie dosyć, gdyż jestem zimny jak lód.
- Jutro jest wtorek.

Shinya:
- Wtorek... mamy jutro lekcje? - odwzajemniłem uśmiech i przyłożyłem jego dłoń do swojego policzka. Widziałem, że go rozczulam. Pocałowałem jego dłoń. - jeśli tak, to moooże się wybiorę.. .A co im powiedziałeś? Że nie ma mnie bo..?

Kyo:
- Nic nie musiałem mówić. – pokręciłem głową. – Tak, mamy jutro lekcje.

Shinya:
- Aaaa, no chyba że tak. -  powiedziałem, odgarniając włosy z twarzy – Skoro tak, to przyjdę.

Kyo:
- Liczę na to. - wstałem i wstawiłem talerz do zlewu. - A teraz marsz do książek, bo jutro zrobię kartkówkę.

Shinya:
Zmarszczyłem nos. No tak, tego to się mogłem spodziewać. Nauczyciel, wychowawca i to jeszcze od biologii. Wiadome było że mnie będzie po kątach rozstawiał. Ale cóż, poświęcić się trzeba... Pokiwałem więc tylko głową i poszedłem do sypialni. Wyjąłem z walizki książki ( w między czasie gdy był w pracy zdążyłem pójść po moje rzeczy) i położyłem się na łóżku, znużony zacząłem czytać tematy.


Kyo:
Włączyłem sobie telewizor i w spokoju mogłem oglądać swoje seriale brazylijskie. Gdy przeleciały po odcinku trzy seriale, poszedłem do sypialni sprawdzić co robi Shinya. Grzeczny chłopiec - uczył się, tak  jak mu kazałem. W sumie mógłby i dostawać pały, a ja i tak bym wstawiał mu inną ocenę do dziennika.

Shinya:                                                                                                                                                         Westchnąłem załamany i padłem twarzą w pościel. Gdy zamknąłem oczy, widziałem wszystkie te biologiczne rzeczy... Jak on może tego uczyć?!                                                                                                               - Grhhhhhh! -warknąłem głośno i zgarnąłem długie włosy z szyi.

Kyo:
- Co się stało?
Wziąłem laptopa i usiadłem sobie na łóżku, po drugiej części podwójnego materaca. Miałem zamiar przepatrzeć kilka swoich stron i przygotować temat na jutro dla moich uczniów.

Shinya:
 - Będzie mi się to dzisiaj śnić! - wydąłem wargi i skrzywiłem się niemiłosiernie- Powiesz mi co i jak to było z Gackt'em? Widziałem jak patrzysz na niego i tego drugiego... no, na wycieczce.

Kyo:
- Jak patrzę? – zapytałem, nie odrywając spojrzenia od monitora. Nie za bardzo ciałem o tym opowiadać.

Shinya:
- Jakbyś był.. zazdrosny? nie wiem... - spojrzałem na niego przekrzywiając głowę- Znaczy... nie musisz mówić, jeśli nie chcesz...

Kyo:
- O tego dupka nigdy nie byłbym zazdrosny. - odrzekłem sucho. - Wszystko między nami zaczęło się przypadkiem. Poznaliśmy się w pracy, na początku zaprzyjaźniliśmy, a potem byliśmy razem. Nie dobraliśmy się i koniec związku.

Shinya:
Aa... - pokiwałem głową, widząc że chyba wyprowadziłem go z równowagi. Podniosłem się i usiadłem tuż obok niego, po czym musnąłem jego policzek ustami. - Przepraszam, nie powinienem o to pytać..

Kyo:
- Ciekawość rzecz ludzka. To był najgorszy błąd mojego życia.

Shinya:
- A... żałujesz że teraz jesteś ze mną? - Nie Shin, nie chcesz znać odpowiedzi. Nie chcesz i wiesz o tym, ale ciekawość ponownie zżera Ci wnętrzności.

Kyo:                                                                                                                                                            - Nie, ale trochę boję się konsekwencji. - powiedziałem szczerze.
Dopiero teraz oderwałem się od monitora i spojrzałem w jego ciemne oczy. Zauważyłem, ze bał się mojej reakcji, co mi tylko pochlebiło.

Shinya:
Pokiwałem głową, zagryzając wargę.
- No tak, to logiczne... - stwierdziłem cicho. A czy ja się przypadkiem też nie boję? Nie, ja kurwa drżę ze strachu... Przecież to przeze mnie go wsadzą, jeśli ktoś się dowie...

Kyo:
- Dlatego między nami nic nie ma.

Shinya:
Zrobiłem wielkie oczy, odsuwając się od niego. Nie pomyślałem, że może chodzi mu tylko o szkołę, ale po prostu przeraziłem się, że tylko mnie przeleciał.

Kyo:
Pogłaskałem go po głowie widząc strach w jego wielkich, ciemnych oczach. Pewnie myśli, że go tylko wykorzystałem.
- W szkole czy w miejscach publicznych nic między nami nie ma. – wyjaśniłem.

Shinya:
- No tak.. - uśmiechnąłem się słabo, w duszy skacząc z radości. Jak mogłem być taki głupi?!



***


Kyo:
Koniec roku przyszedł szybko, aż się zdziwiłem. Znowu musiałem stać na nudnym apelu, ale tym razem końcowym. Będę miał teraz dwa miesiące wakacji, które spędzę z Shinyą.

Shinya:
Jako jedyny śmiałem się jak głupi, sam do siebie. Miałem spędzić cudooowne wakacje SAM NA SAM, z KYO. MOIM Kyo, jakby ktoś jeszcze nie wiedział. Miałem ochotę mówić to wszystkim po kolei, jak leci. Nawet tym wszystkim debilom. Oczywiście nie odzywałem się słowem do nikogo. Czekałem tylko w napięciu, na koniec apelu, rozdanie świadectw i inne pierdoły.

Kyo:
Przekląłem osobę, która wymyśliła sztukę artystyczną na koniec apelu. Na szczęście mogłem usiąść na krześle, jako nauczyciel. I dobrze, niech się głąby męczą.
Nie wiem jak, ale jakoś to przetrwałem. Został ostatni punkt - wręczenie świadectw. Zaprosiłem swoją klasę do sali. Wszedłem, gdy już wszyscy się zebrali w klasie.

Shinya:
Usiadłem sobie z tyłu, spokojnie i nic się nie odzywałem. Uśmiechnąłem się tylko do Kyo raz czy dwa, nieśmiało. Nic więcej, nawet jeślibym chciał. Delikatnie się uśmiechając podszedłem do niego po świadectwo.

Kyo:
Wręczyłem mu świadectwo ściskając za rękę.
- Postawiłem ci ta piątkę.

Shinya:
- Dziękuję, panie profesorze. - uśmiechnąłem się delikatnie - Mogę... Już iść? Muszę załatwić jeszcze jedną rzecz... - powiedziałem cicho, dalej stojąc w odpowiedniej odległości od mężczyzny.

Kyo:
- Oczywiście.
Wypuściłem go wcześniej. Gdy wyszedł przystąpiłem do dalszego rozdawania świadectw. Cieszyłem się, że nie będę miał więcej do czynienia z tymi głąbami. No, do września, kiedy rozpocznie się rok szkolny.

Shinya:
Poszedłem od razu do Toshiyi. Uściskałem go, bo we wrześniu wyjeżdża z rodziną do USA, czy gdzieś.. Równie daleko. Mało co się nie popłakałem z nerwów ale nic mu o NAS nie powiedziałem...Poszliśmy razem na lody, a po pożegnaniu wróciłem do domu. Od razu przy wejściu rozebrałem się całkowicie i wskoczyłem do ciepłej wody w wannie, do której wcześniej nalałem duuużo wody. Czekałem już tylko na mojego ukochanego. Gdy przyszedł, wykąpaliśmy się razem. Wyszliśmy, kochaliśmy się do późna, a potem spędziliśmy ze sobą najlepsze w moim życiu wakacje. 


KONIEC.

wtorek, 25 czerwca 2013

ZA WSZELKĄ CENĘ - ROZDZIAŁ VI

autor :  Reila & Kyou
Beta: Kyou
Pairing: Shiya x Kyo ( Dir En Grey )




Kyo:


Na szczęście dzisiaj powrót. Wreszcie będę sam w pokoju… Ha, żeby tylko w pokoju -  W całym domu! Słodka wolności - twój wierny kochanek Kyo nadchodzi. Stanąłem przy autobusie licząc wchodzących uczniów. Po chwili dotarła do mnie myśl, że Shinya ma mój adres i nie wiadomo kiedy przyjdzie.

Shinya:

Spakowałem się, ubrałem wygodnie i byłem gotowy do wyjazdu. Spokojnie wsiadłem do autobusu i usiadłem przy oknie. Byłem dziś wybitnie zdołowany. Powrót do tego syfu, no po prostu cudownie...

Kyo:
Po tym, jak wszyscy uczniowie zajęli miejsca, wszedłem do autobusu siadając sam na środku. Wiedzieli, że to moje miejsce i nie musiałem go podpisywać. Wyciągnąłem książkę i zacząłem czytać. Nic innego nie mam do roboty.

Shinya:

Siedząc sobie rozmyślałem o wszystkim. Nie chcę wracać do domu... Włożyłem rękę do kieszeni jeansów i ze zdziwieniem wyjąłem z niej małą karteczkę. Dopiero po chwili skojarzyłem. To przecież adres Niimury-san... Nie wie, czy mam przyjść, czy nie.

Kyo:

Rozłożyłem się bardziej na fotelu. Teraz mi wygodniej czytać, i przynajmniej mogę się skupić na lekturze. Uczniowie się tak mnie boją, że szepczą cicho między sobą. Tak, jestem bogiem, właśnie uświadomili to sobie. Dziwne, że nie wykorzystali wiedzy, że oglądałem porno podczas lekcji. Bardzo dziwne… Albo coś kombinują, albo zbyt się boją, żeby cokolwiek z tym zrobić.

Shinya:

Wyciągnąłem słuchawki z torby, włożyłem do uszu i włączyłem jakąś pierwszą z brzegu piosenkę. Oparłszy głowę o szybę podziwiałem widoki, jakimi były w tym przypadku pola i łąki. Nie ma co, interesujące. Westchnąłem i gdy tak patrzyłem, nagle przypomniała mi się moja i Niimury konwersacja o trawie. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Kyo:

Po kilku godzinach dotarliśmy na parking przed szkołą. Wszyscy wysiadali, brali bagaż i odchodzili do samochód rodziców, którzy po nich przyjechali. Wyciągnąłem swój bagaż. Mój samochód na szczęście stał na parkingu. Dobrze, że nikt go nie ukradł, albo nie porysował.

Shinya:

Wyciągnąłem swoją walizkę z bagażnika.
- Do widzenia. - skinąłem delikatnie głową do Niimury-san. Pewnie i tak mnie nie słyszał.. trudno. Wyciągnąłem rączkę z walizki i zacząłem powoli iść w stronę swojego domu. O, Niimura mieszka niedaleko mnie. No kto by pomyślał...

Kyo:

- Do widzenia - odpowiedziałem mu - rodzice po ciebie nie przyjechali?
Co ty robisz Kyo? No właśnie nie wiem, sam siebie nie poznaję. Zawszę byłem zimny, a teraz mam zamiar zaproponować temu chłopakowi podwózkę. Za tyle miłosierdzia, co mu okazuję, powinienem trafić do nieba.

Shinya:

Nie. - pokręciłem tylko głową. Co będę się rozdrabniać, i tak go to nie interesuje. Westchnąłem cicho.

Kyo:

- podwieźć cię?
Niech ktoś we mnie strzeli. Jestem za miękki, za niedługo smarkacz będzie grał mi na nosie.

Shinya:

Mógłby pan? - zdziwiłem się i przystanąłem na moment. No no, kto by się spodziewał takiego miłosierdzia. Jakbym był księżniczką.

Kyo:

Otworzyłem bagażnik i wstawiłem swój i jego bagaż. Usiadłem za kierownicą, a on obok mnie na miejscu pasażera.
- gdzie mieszkasz? - przekręciłem klucz w stacyjce.

Shinya:
Niedaleko pana... Te szare bloki z graffiti. - westchnąłem cicho. Nie lubiłem się przyznawać że tam mieszkam. Było brzydko, mieszkali tam sami wyrzutkowie i margines społeczny.

Kyo:

Ruszyliśmy w drogę. Dojazd zajmie z pół godziny. Do tego czasu będzie mi dotrzymywał towarzystwa.
- nie wiedziałem, że tak blisko ktoś mieszka.

Shinya:

Mieszkam... Nie ciekawa okolica w sumie. - mruknąłem wzruszając ramionami. Położyłem rękę na podłokietniku i wydawało mi się przez chwilę, że moje włosy wpadają nauczycielowi do oczu, tak blisko byliśmy.

Kyo:

-z tego bloku są wszystkie dziwki stojące na ulicy, na której mieszkamy - odparłem spokojnie patrząc na drogę.
Czyżby chciał mnie prowokować? I tak jest blisko, nawet zbyt blisko.

Shinya:

Wiem... moja siostra jest jedną z nich. - zaśmiałem się smutno nie podnosząc głowy. Gdyby się tak zakochał i mnie zabrał do siebie... Shinya, przesadzasz.

Kyo:

- Przykro mi.
Nie wiedziałem co powiedzieć. No tak, tam mieszkają bezrobotni i rodziny patologiczne. To nic dziwnego, że Shinya pewnie chce się stamtąd wyrwać.

Shinya:

Mi nie. Dziwka, jak i ja, nie? - zapytałem ironicznie. Dobrze wiem, za kogo mnie tu mają. za zwykłą, puszczalską kurwę.

Kyo:

- jeśli się puszczasz to tak, ale moim zdaniem mógłbyś coś osiągnąć, tylko musisz chcieć.

Shinya:

Myślisz że nie chcę? Mam ambicje, tylko w takiej chujowej rodzinie to nawet kwiatka szkoda trzymać.

Kyo:

- Rodziny się nie wybiera - mruknął Kyo.
Byłem pewny, że Shinya usłyszał. Nie byłem pewny, czy tego chciałem, ale innego wyrażenia nie znalazłem. To było prawdziwe i szczere. Mało kiedy jestem szczery, raczej w myślach wyrażam swoje prawdziwe opinię. Pierwszy raz wypowiedziałem ją. Pierwszy raz nie była złośliwa.

Shinya:
No niestety... - mruknąłem, patrząc przez okno. Wolałem nie wracać do domu, na wycieczce było mi dobrze.

Kyo:

Podjechaliśmy pod jego blok. Czekałem, aż wysiądzie. Z bagażem mu pomogę, nich stracę. Jakieś jeszcze serce mam. Może i nie jestem za miły, ale coś i tak ostatnio za dobrze to traktuję. To nie może być miłość, to pewnie tylko to głupie pożądanie.

Shinya:

Wysiadłem i odebrałem bagaż.  Spojrzałem smutno na mój blok. - dziękuję.. - przytuliłem się do nauczyciela. Nie było to specjalnie, po prostu tak wyszło...

Kyo:

Nie objąłem go. To zachowanie nie było na miejscu, patrząc na to, kto może widzieć. Każdy wie, że jestem nauczycielem, a do szczęścia nie są mi potrzebne plotki na temat tego, że sypiam z młodym chłopakiem. Gackt miałby już z czego drwić.
Wsiadłem do samochodu. Musiałem zawrócić na małym parkingu. Blok znajdował się kawałek dalej od mojego domu. Ruszyłem w drogę do domu. No Kyo, pokaż że z ciebie facet, a nie ciota. To tylko szczyl.

Shinya:

Jeszcze bardziej zdołowany wróciłem do domu. Tak jak się spodziewałem, nikt się nie cieszył z mego powrotu. Rzuciłem swoje rzeczy na mini łóżko w moim pseudo pokoju a z moich spodni wypadła kartka z adresem nauczyciela.

Kyo:

Robiłem sobie kawę. Miałem już plan na wieczór. Dawno nie czytałem książki wypożyczonej z biblioteki. Muszę ją wreszcie przeczytać i oddać, bo trzymam ją dłużej niż miesiąc. I znowu trzeba będzie  być miłym dla tej wrednej, otyłej bibliotekarki.
Nie zdziwiłem się za bardzo, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Wolnym krokiem poszedłem do drzwi. Otworzyłem je, widząc Shinyę. Zaprosiłem go gestem dłoni i wróciłem do kuchni, by zalać wrzątkiem kawę. Shinya poszedł za mną. Czekałem, aż coś powie.
Shinya:

- To znowu ja... - powiedziałem cicho i oparłem się o blat w kuchni. Postanowiłem pójść do niego, a nie siedzieć w domu, w którym nawet mnie nie chcieli.

Kyo:
- Widzę. - wziąłem kubek, który zdążyłem zalać wrzątkiem.
Skierowałem się do salonu, a on zaraz za mną. Domyślałem się po co przyszedł. Przeklinałem się za swoją głupotę, że tak dałem się wcześniej ponieść emocjom. Trudno, teraz wszystko wróci do normy. Mam nadzieję, że tak będzie.
Usiadłem na kanapie. Shinya stał naprzeciw mnie; odgradzał nas tylko stolik. Upiłem łyk gorącego naparu patrząc mu prosto w oczy.

Shinya:

Usiadłem powoli na przeciwko niego.
- Nie przyszedłem dać Ci siebie. - powiedziałem spokojnie, wiedząc co myśli o mnie w tej chwili. - Po prostu... nie chciałem siedzieć w domu... Przepraszam, jeśli przeszkadzam.

Kyo:

- Rozumiem. - Piłem powoli kawę. - Nie potrzebuje towarzystwa, ale jak chcesz to zostań.
Chwyciłem książkę ze stolika. Miałem zamiar pogrążyć się w lekturze.
- Nie przeszkadzasz.
Shinya:

Usiadłem wygodniej i siedziałem cicho, to rozglądając się po mieszkaniu, to spoglądając na nauczyciela.

Kyo:

Czytałem w skupieniu. No, nie do końca mogłem się skupić, mając na głowie tego szczeniaka. Jest nie pewny, a ja muszę coś z tym zrobić, bo powoli te jego patrzenie za przeproszeniem mnie wkurwia.
- Czuj się jak u siebie w domu.

Shinya:

lepiej nie... - zaśmiałem się żałośnie, podnosząc się z fotela. Widzę przecież, że mu przeszkadzam. - Pójdę już...

Kyo:

Odłożyłem książkę na stolik. Westchnąłem ciężko patrząc na niego.
- Między nami dużo się zmieniło, czego sam masz świadomość. Nie zachowuje się wobec Ciebie jak nauczyciel i traktowałem przez ostatnie dni lepiej niż mego zdechłego psa.

Shinya:

wiem... to było bardzo miłe, dziękuję... - uśmiechnąłem się lekko. "ale teraz spadaj" - pomyślałem

Kyo:

- Możesz zostać. - Westchnąłem. - No chyba, że śpieszysz się pod latarnię.

Shinya:

Nie jestem kurwą. - warknąłem pod nosem. No to już szczyt chamstwa!

Kyo:

- Ja bym twierdził inaczej, wnioskując po początku roku. - Uśmiechnąłem się wrednie.
Cel osiągnięty, zdenerwował się. Tego mi brakowało, psychicznego znęcania nad innymi.

Shinya:

cham. - warknąłem cicho, ciskając w niego gromami z oczu. Laserem też. Co za dupek... a był taki miły

Kyo:

- Prawda boli, Shinya. A właśnie, twoja siostra ostatnio proponowała mi swoje usługi - możesz jej powiedzieć, że wole posuwać jej brata za piątkę. - Uśmiechnąłem się perfidnie.
Zdenerwowałem go. Dobrze mi idzie,  jednak nie wyszedłem z wprawy. Nie można być miłym dla niektórych ludzi, bo wezmą więcej niż powinni. Biedny Shinya trafił na nie odpowiednią osobę

Shinya:

Przyjmij do wiadomości, że jej brat się rozmyślił. - powiedziałem i wstałem, po czym poszedłem do przedpokoju by ubrać buty. To, by przyjść tutaj było faktycznie złym pomysłem... łudziłem się, że może choć ktoś mnie polubi? Shinya, uświadom sobie że jesteś w ich oczach tylko kurwą... - powiedziałem w myślach sam do siebie a w moich oczach zaszkliły się łzy

Kyo:

Poszedłem za nim. Jednak powinienem patrzeć w jakich warunkach żyje ten chłopak, a ja jeszcze go gnębię. Mimo, że to jest sprzeczne z moim charakterem, to muszę być dla niego milszy.
- Czyli nie chcesz już piątki? - Opałem się o framugę.
Shinya:
Jebać piątki. Jeśli mam być postrzegany albo jako idiota albo jako dziwka, to wolę jako idiota.

Kyo:

- Mądry z ciebie chłopak. - Zaśmiałem się. - Będziesz miał piątkę. Postawie Ci ją bez żalu.
Wróciłem do salonu. Nasłuchiwałem czy chłopak wyjdzie, ale nie usłyszałem otwieranych drzwi. Pewnie myślał.

Shinya:

usiadłem na podłodze zamyślając się na chwilę. Po chwili zdjąłem buty i wychyliłem głowę przez drzwi z salonu.
- S-serio...?

Kyo:

- Tak, mówię poważnie. - Popatrzyłem na niego. - Będziesz tak tam siedział, czy jednak tu przyjdziesz?
Ta sytuacja mnie śmieszyła. Nie wiem czemu, ale uznałem, że jest uroczy. Choć nic w nim słodkiego nie zauważyłem

Shinya:

Przyjdę... - Wróciłem do salonu, siadając na swym wcześniejszym miejscu. Czyli jest jednak szansa na to że ma w klatce piersiowej coś, co nie jest tylko organem? Boże, może on ma... UCZUCIA? - miałem ochotę zacząć się śmiać, ale tylko delikatnie się uśmiechnąłem spoglądając na własne stopy.

Kyo:

Usiadł obok mnie, a ja nie miałem pojęcia, co mogłem z nim robić,  o czym rozmawiać. To nie zmieniało faktu, że to dzieciak. Nawet jeśli obiecałem sobie, że będę dla niego miły przez jego historię. Ma ciężko w życiu, a ja jeszcze dręczę go w szkole, na serio zrobiło mi się go szkoda.

Shinya:

- To... co tam takiego czytasz? - zerknąłem mu przez ramię, trochę speszony ciszą jaka nastała między nami. Dobrze wiedziałem, że prawdopodobnie zorientował się jaki to świat jest dla mnie zły, i dlatego zaczął być miły. Chociaż, może się zakochał? Nie, na pewno nie..

Kyo:

- Książkę nie dla dzieci. - Uśmiechnąłem się wrednie.
Nie mogłem się jednak powstrzymać. I tak jestem dla niego delikatny bardziej, niż jakbym miał z nim uprawiać seks. Chociaż to nie taka zła wizja… Przyjrzałem się jego ciału. Ładne, to nawet wcześniej zauważyłem.

Shinya:
- Ja już nie dziecko! - zaśmiałem się cicho, odsuwając się od nauczyciela
- W świetle prawa... przynajmniej... - Dopowiedziałem szeptem. Cholera, mimo tego że już nie zależy mi tak na piątce, dostanę ją... a mimo to wszystko, dalej mam na niego ochotę! szlag by to...

Kyo:

- Dla mnie nadal jesteś dzieckiem. - Uśmiechnąłem się.
Patrzyliśmy na siebie i to chyba było najdziwniejsze. Chyba myślimy o tym samym, aż nie mogę w to uwierzyć.

Shinya:

- Może... - skinąłem głową, zakładając nogę na nogę. Szkoda, naprawdę szkoda. Jest tak blisko, taki piękny, a taki niedostępny. Westchnąłem cicho.

Kyo:

Pochyliłem się nad nim dotykając jego policzka. Nie mogłem się powstrzymać, pokusa była zbyt duża. I tak się dużo do siebie zbliżyliśmy na tej wycieczce. Ale to dobrze. Mogłem go teraz bezkarnie dotknąć, jeśli to, co myślę jest prawdą.

Shinya:

Spojrzałem na niego, dokładnie lustrując jego twarz. Boże, oby chciał zrobić to, co myślę że chce zrobić... to by było cudowne.

Kyo:

Musnąłem delikatnie jego usta, nie czując sprzeciwu na pieszczotę na policzku. Pocałunek nie był długi, po sekundzie się oderwałem. Nie byłem pewny wszystkiego, na co chłopak się może zgodzić. A skrzywdzić go nie chcę, to nie leży nawet w moim interesie.

Shinya:

Maksymalnie zarumieniony uchyliłem usta i przymknąłem oczy, jak księżniczka. W tej chwili miałem w dupie to, że mogę żałośnie wyglądać. Zawiedzony otworzyłem oczy gdy się odsunął, ale nie przestawałem trzymać ust w "ciup".

Kyo:

Uśmiechnąłem się łącząc nasze usta na nowo w czułym pocałunku. Nic mnie nie obchodziło, że tak nie powinienem robić, ale emocje wzięły górę. Całowałem zachłannie wchodząc do wnętrza jego ust. Shinya nie opierał się, a właściwie pozwalał mi na to.
- Jesteś piękny - oderwałem się od niego gdy zabrakło nam tchu i na nowo złączyłem nasze usta.

Shinya:

- Dziękuję... ty również. - uśmiechnąłem się, czule oddając pocałunki i głaszcząc starszego po włosach. Tak bardzo tego chciałem! "On jest taki cudowny, o boże, boże, zaraz się rozpłynę..." - cały czas powtarzałem w myślach.

Kyo:

Całowałem go nieprzerwanie, od czasu do czasu odrywając się tylko po to, by zaczerpnąć tchu. Nie stanąłem tylko na pocałunkach. Zacząłem gładzić jego plecy. Wiedziałem do czego to zmierza i on zaraz również to zrozumie. Od niego będzie zależało, czy to przerwie, czy nie.

Shinya:

Pogłaskałem go po karku i objąłem go rękami w tamtym miejscu. Pociągnąłem mężczyznę bardziej na siebie, tak, by położył się na mnie. Wiedziałem czego chcę, i że on też chce.

Kyo:

- Jesteś pewny? Nie będzie odwrotu - całowałem go po policzku.
Nie wiem jakim cudem, ale podnieciłem się samym pocałunkiem. Jeszcze nigdy nikomu to się nie udało. Głaskałem go po płaskim brzuchu.

Shinya:

- Wiem... Chcę... jeśli nie karzesz mi potem wypierdalać. - uśmiechnąłem się delikatnie i zachichotałem, bo akurat na brzuchu miałem łaskotki.

Kyo:

- Nie będę kazać. - Cmoknąłem go w ucho.
Zdjąłem z niego bluzkę od razu całując dekolt oraz schodząc niżej. Rękami przyszczypywałem jego sutki, które zaczęły szybko twardnieć.

Shinya:

Jęknąłem cicho, odchylając głowę do tyłu. Więc jednak jest tak cudownie jak myślałem. łał... Złapałem go delikatnie za włosy i przyciągnąłem do kolejnego pocałunku.

Kyo:

Pocałowałem go zachłannie w usta, rękami zjeżdżając na jego pośladki. W tych ciasnych rurkach było dobrze mi go tam dotykać, a jeszcze dawało to lepszy efekt.

Shinya:

Objąłem go nogami w pasie, tuląc się do niego i ocierając o jego zgrabne ciało. Może jestem zbyt entuzjastyczny, ale tak bardzo go chcę!

Kyo:

Rozpiąłem jego spodnie i ściągnąłem sprawnym ruchem. Nie odrywałem się od jego ust. Jedną ręką zacząłem pieścić jego krocze przez bokserki. Był tak sam podniecony, jak ja. Drugą ręką pieściłem jeden z jego sutków.

Shinya:

Wygiąłem się w delikatny łuk, z przyjemności rozlewającej się w moim ciele. Było mi tak cholernie przyjemnie, a domyślałem się że jeszcze najlepsze przede mną.

Kyo:

- Robiłeś to już? - Powoli zacząłem ściągać z niego bokserki.

Shinya:

- Nie... - wzdrygnąłem się delikatnie, nie wiem czy z zimna, czy z igiełki strachu która mnie ukuła.

Kyo:

Przejeżdżałem ręką po jego męskości. Jęczał w moje ramię tuląc się do mnie coraz bardziej. Ta władza nad nim mi się podobała. Nie wiem czy powinienem go rozdziewiczać, to w końcu mój uczeń.

Shinya:

Wtulając sie w niego coraz bardziej pojękiwałem głośno. Było mi tak dobrze, oby tylko sie nagle nie rozmyślił lub nie powiedział ze to tylko żart by mnie udupić.

Kyo:

Oderwałem się od niego i poszedłem do sypialni. Musiałem znaleźć jakiś krem, nie chciałem go podrażnić. Po chwili wróciłem z nim z kremem do rąk. Nadal leżał na kanapie. Wróciłem do naszej wcześniejszej pozycji - pieściłem na nowo ręką jego penisa, a drugą jeździłem po jego dziurce.

Shinya:

Chwilę odetchnąłem, ale gdy wrócił znowu zacząłem głośno jęczeć. Trochę  spiąłem się, gdy poczułem dotyk TAM, ale nie chciałem dać po sobie poznać strachu, jaki mną chwilowo zawładnął.

Kyo:

- Boisz się?- Spytałem patrząc w jego oczy.
Próbował udawać twardego, ale jego tęczówki zdradzały niepewność.

Shinya:

Tak. Ale... Może to niedorzeczne, ale ufam Ci. - powiedziałem cicho, również spoglądając mu w oczy.

Kyo:

Wsadziłem delikatnie w niego palec nie poruszając nim. Nadal ręką pieściłem jego penisa.

Shinya:

Jęknąłem cicho, boleśnie. Zacisnąłem zęby i nie dawałem po sobie poznać jakichkolwiek oznak strachu czy bólu. Zacisnąłem tylko palce na jego ramionach.
Kyo:

- Boli?
Patrzyłem w jego oczy. Nie chciałem mu sprawiać bólu. Moje ruchy na jego członku przyśpieszyły się.

Shinya:

Minimalnie... - jęknąłem głośniej, zaciskając sie na jego palcu. Nie potrafiłem opanować reakcji własnego ciała..

Kyo:

Zacząłem powoli poruszać palcem. Z czasem go przestanie boleć, a ja wiem co mówię.

Shinya:

Jęknąłem cicho, zaczęło robić mi sie przyjemnie. Uśmiechnąłem sie delikatnie, przymykając oczy.

Kyo:

Dodałem kolejny palec. Poruszałem nimi delikatnie. Starałem się, jak najmniej zadać mu bólu.

Shinya:

Starałem sie być spokojny, ale nie wiem czy mi to tak dobrze wychodziło... Nawet raczej nie. Krzywiłem sie trochę z bólu, a jeszcze bardziej bałem sie tego, co nastąpi za chwilę.

Kyo:

Całowałem go w usta przyspieszając ruchy palcami. Wiem, że zadawałem mu ból, ale nie mogłem się już powstrzymać.

Shinya:

Oddawałem pocałunek, starając sie skupić na nim bardziej niż na bólu. Po chwili poczułem przyjemne ciepło. Postanowiłem, że już może. Nie wpadłem na to, ze będzie boleć cholernie. - Kyo... Już... Możesz...

Kyo:

Wyjąłem z niego palce wchodząc powoli. Zacisnął mocniej ręce na moich ramionach, a ja wszedłem w niego do końca. Nawilżyłem swoją męskość. Nie poruszałem się w nim. Całowałem go zachłannie.

Shinya:
W kącikach moich oczu pojawiły łzy bólu. Cholera, nie przypuszczałem ze będzie boleć aż tak! Starając sie uspokoić coraz mocniej zaciskałem palce na jego ramionach, nie przejmując sie tym ze mogę go krzywdzić.

Kyo:

Nie przestawałem go całować. Jedną ręką pieściłem jego męskość. Tyle tylko mogłem zrobić.

Shinya:
Nagle zrobiło mi sie ciepło, a ból zaczął zmieniać sie w przyjemność. Jęknąłem głośno w jego usta.

Kyo:

Zacząłem poruszać się wolno. Był taki ciasny. Tak było mi dobrze w jego wnętrzu. Tak dawno nie uprawiałem seksu. Te wszystkie czynniki skupiły się na dawaniu mi większej rozkoszy ze stosunku z nastolatkiem.

Shinya:

Cholera... - wyrwało mi sie gdy jęczałem. Nigdy tego nie robiłem, ale wiem, że już nigdy nie będę chciał robić tego z nikim innym niż on.

Kyo:

Poruszałem się w nim coraz szybciej pod rożnymi kontami, aż trafiłem w ten czuły punkt, przez który wygiął się do tyłu. Trafiałem w niego cały czas dając nam teraz obojgu przyjemność.

Shinya:

Wygiąłem sie w ostry luk, bo nagle dostarczył mi baaardzo dużo przyjemności. Nigdy niczego takiego nie czułem... Było mi tak cudownie!

Kyo:

Doszedł pierwszy na moją rękę, a ja zaraz po nim. Opadłem na niego.
- A jednak przeleciałem jej braciszka za darmo.

Shinya:

Pokiwałem głową.
 - A jednak jej młodszy, niewinny braciszek dał dupy swojemu nauczycielowi. - powiedziałem oddychając głęboko.

Kyo:

Pocałowałem go w skroń.
- Jesteś cudowny.

Shinya:

Dziękuję... Ty też. I to nawet nie wiesz jak bardzo... - uśmiechnąłem się.

Kyo:

Przeniosłem go do sypialni i położyłem się obok niego. Było mi tak dobrze…

Shinya:


Gdy położył mnie na łóżku od razu oparłem się o jego klatkę piersiową i wtuliłem twarz w jego szyję. Niemal od razu usnąłem. A spało mi się wyjątkowo spokojnie…






Od Kyou : Przepraszam za błędy, ale z dziwnych, nieznanych mi przyczyn, znikają niektóre znaki gdy kopiuję tekst do bloggera O_o

niedziela, 23 czerwca 2013

ZA WSZELKĄ CENĘ - ROZDZIAŁ V

autor :  Reila & Kyou
Beta: Kyou
Pairing: Shiya x Kyo ( Dir En Grey )



Kyo:
Specjalnie wcześnie wstałem. No dobra byłem zmuszony. Dzisiaj ta głupia wycieczka. Przeżyłbym ją gdyby nie to, że to aż trzy dni. Dni pełne horroru z niedorozwojami umysłowymi. Ubrałem się luźno, w zwykły T-shirt, jeansy i adidasy z pumy. No ba, że muszą być markowe.


Shinya:

Ubrałem się dość szybko w bluzę i krótkie spodenki. Podobno wyglądałem w tym... Seksownie. Ułożyłem włosy i zmyłem lakier z paznokci. Spakowany byłem już od wczoraj. Z wielką radością udałem się pieszo do szkoły. Dzisiaj wycieczka, ah! Czekałem na nią. To w końcu trzy pełne dni z Kyo... I z tymi idiotami, ale ich jakoś można przeżyć.

Kyo:

Stałem, czekając aż stado baranów się zbierze na parkingu szkolnym. Gdy to się stało sprawdziłem szybko obecność, po czym wpakowałem się do autokaru i usiadłem w środku. Z przodu usiedli dwaj nauczyciele. Właściwe jechała moja klasa i Gackta, który szpanował swoim wzrostem i mnie obrażał.

Shinya:

Usiadłem w miarę blisko Kyo, ale by sie nie narzucać. Wyjąłem z torby tabletki, bo mam chorobę lokomocyjna... Ehhh... Przewalone... Ale mówi sie trudno.
Kyo:

Siedział na przeciw mnie. Zerknąłem raz i muszę stwierdzić, że ma ładne, smukłe nogi. Wyjąłem książkę z plecaka, w który miałem potrzebne rzeczy na podróż. Tak, zabije swój czas i ochotę patrzenia na niego czytaniem.

Shinya:

Zjadłem i popiłem tabletkę. Włożyłem słuchawki w uszy i przymknąłem oczy patrząc na niego dyskretnie.

Kyo:

Nie mogłem się skupić na książce. Czemu one wszystkie są o głupiej miłość? No nic, odłożyłem i patrzyłem na widoki za oknem. Zgłodniałem od tego. Dobrze, że Kyo mądry gość zrobił sobie kanapki. Wyciągnąłem jedną nie odbywając wzroku od szyby.
Shinya:

Dalej co jakiś czas przyglądając sie nauczycielowi, wyjąłem z torby książkę i zacząłem czytać. Mało mnie obchodziła jej treść, ale coś trzeba było robić...zgłodniałem więc wziąłem gumę i zacząłem rzuć.

Kyo:

Mieliśmy dopiero wieczorem zajechać do pensjonatu. Na stacji benzynowej zrobiliśmy postój. Wszyscy wyszli z autobusu, ja również. Oczywiście stanął przy mnie Gackt. Że tej cholerze szczudła się nie połamały, a szkoda.

Shinya:

Wyszedłem wachlując sie dłonią , było mi trochę niedobrze. Stanąłem z dala od wszystkich ludzi by odetchnąć świeżym powietrzem. Nigdy nie znosiłem dobrze jazdy autobusem, nawet tej do szkoły.

Kyo:

Odszedłem od Gacka nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Wiem, że na pewno nazwałby mnie złośliwym skrzatem. Oddaliłem się trochę od wszystkich i spostrzegłem Shinyę. Podszedłem do niego, gdyż nie wyglądał za dobrze. W końcu jestem opiekunem i wychowawcą, takie rzeczy muszą mnie obchodzić. Nawet, gdyby to był ten co mi historię w laptopie patrzył. Właśnie, kompletnie już o tym zapomniałem. O niedobrze, niedobrze.

Shinya:

Stałem odwrócony tyłem i wpatrywałem sie w drzewa niedaleko, próbując jakoś doprowadzić sie do 'stanu używalności' i opanować chęć wymiotowania. Chodziłem po kawałku parkingu wachlując sie dłonią. Związałem włosy i byłem już przekonany, ze wyglądam jak dziewczyna, ale teraz nie zwracałem na to specjalnej uwagi.

Kyo:

Stanąłem za nim.
- Dobrze się czujesz?
Mało mnie obchodziło, że może się wystraszyć. Gorzej by było, jakby zemdlał, czy coś w ten deseń.
Shinya:

Przestraszyłem sie trochę.                                                                                                                                                           - tak.. tylko trochę mi niedobrze... - pokiwałem głową, odwracając sie do nauczyciela. O, zainteresował się, kto by się spodziewał...

Kyo:

- Jak masz chorobę lokomocyjną to powinieneś wziąć leki wcześniej. Pół godziny przed odjazdem - pouczyłem go.
Dobrze, że nikt tego nie słyszy i nie widzi. Tak, ja i martwienie się o innych. normalnie cud. Ta sytuacja na pewno nie jest tylko dziwna dla mnie, bo i dla niego. Ostatnio tylko się zaskakuję…
Shinya:

Zapomniałem...Przepraszam.. dużo będziemy jutro jeździć? - zapytałem dość zaskoczony jego... Troską o mnie. Dobrze wiem, że nie jest taki w stosunku do innych, a to już jakiś sukces. Może uda mi się go... Oswoić ?
Kyo:

- Nie, pensjonat jest blisko centrum.
Shinya:

- To dobrze... - westchnąłem cicho kiwając głową.

Kyo:

- chodź już, zaraz będziemy ruszać - zacząłem iść w stronę autobusu - a jak twój stan się pogorszy masz mnie o tym poinformować.
Co to miało być? Jakiś mnie duch opętał Sierotki Marysi, Kopciuszka czy Śnieżki? Nieważne, zupełnie jak nie ja. Chyba sprzedawca sprzedał mi cukier z narkotycznym dodatkiem.
Zająłem swoje miejsce gdy dotarłem do autobusu. Włączyłem laptopa, najmądrzejszy mój wybór.
Shinya:

Kiwnąłem głową i poszedłem do autobusu. Usiadłem na swoim miejscu i założyłem nogę na nogę. Włożyłem słuchawki w uszy i przymknąłem oczy mając nadzieję ze chęć wymiotów nie wróci. Westchnąłem cicho a "miłosierdzie" nauczyciela dalej budziło we mnie sprzeczne uczucia.

Kyo:

Na wieczór tam zajechaliśmy. Uczniowie dobierali się w pary, bo pokoje są dwuosobowe. Z nauczycielem na pewno nie będę, bo Gackt będzie z panem Sakuraiem. Ja mam nadzieję że będę sam, bo jak nie to z uczniem.
Shinya:

Niestety Toshi nie jechał na wycieczkę, więc nie bardzo mam z kim być w pokoju.... Jakaś laska pytała mnie czy będę z nią w pokoju, ale chłopak z dziewczyną nie może być ... Wiec mam nadzieję ze będę sam.
Kyo:

Niestety zabrakło jednego wolnego pokoju i musiałem być z Shinyą. No nic, nie jest tak źle. Wziąłem swój bagaż i poszedłem do pokoju. Przynajmniej w pokoju jest łazienka. Położyłem się na łóżku obok okna, no dobra. Jestem w pokoju z uczniem, którego mam ochotę przelecieć. Jakby nadal się ubierał, jak dziwka nie było by problemu. Pominę fakt, że sam go namawiałem na zmianę garderoby.
Shinya:

Zdziwiłem sie bardzo ,że pozwolili być z nauczycielem uczniowi... Westchnąłem cicho i poszedłem wraz z swoją torbą do pokoju. – Dzień dobry...

Kyo:

- Dzień dobry - zerknąłem na niego - Jesteśmy niestety skazani na siebie.
Wziąłem mój laptop i zacząłem przeglądać sobie blogi yaoi, dawno już ich nie czytałem. Jakoś nie miałem czasu, a leżąc i nic nie robiąc mam głupie myśli. Może nie powinienem czytać yaoi kiedy sam mam ochotę na młodego chłopczyka.
Shinya:

Niestety? - położyłem sie na łóżku obok i przeciągnąłem sie kocio cichutko mrucząc - O której kolacja?
Kyo:

- O  19.
Starałem się to zignorować. Chyba nie zrezygnował z pomysłu uwiedzenia mnie. Dlaczego mi to teraz nie przeszkadza? Może miał rację, że robię się zdesperowany. Mogę mu zaproponować seks i wiem, że się zgodzi, ale moja duma i godność nie pozwolą na coś takiego.
Shinya:

Dobrze... - pokiwałem głową - Idę sie wykąpać. - sam nie wiem po co to powiedziałem, ale po prostu mi sie powiedziało. Zabrałem rzeczy do przebrania i kosmetyczkę, po czym poszedłem sie wykąpać.

Kyo:

Nie odrywałem wzroku od laptopa, po co mi ta informacja? Dobra, za pół godziny kolacja, jeszcze trochę mogę posiedzieć.

Shinya:

Po około 15 minutach wyszedłem z pod prysznica, ubrałem się i rozczesałem włosy, po czym wyszedłem z łazienki. Miałem na sobie zwykłe jeansy i koszulkę z Kruegerem. Usiadłem znowu na łóżku.
Kyo:

Wyłączyłem laptop, przyjrzałem mu się, po czym wyszedłem z pokoju. Zdecydowanie wolę go w tej wersji, a wcześniej w pierwszej klasie mi się nie podobał. Nie rozumiem tego.
Zszedłem do sali, gdzie były podawane posiłki.
Shinya:

Stwierdziłem że pójdę na kolację później, i tak nikt w tej klasie mnie nie lubi a poza tym nie lubię jak ktoś patrzy się na mnie jak jem. Westchnąłem cicho i położyłem się na łóżku, po czym włączyłem sobie radio które stało na szafce.
 



Kyo:

Na kolacji zdziwiłem się nie widząc Shinyi. Nie wiem co już odwala ten chłopak, ale chyba nie szykuje jakiegoś naskoku, abym go przeleciał. Nie no, na pewno zmądrzał.
Zjadłem w spokoju, po czym poszedłem do pokoju. Bez słowa wziąłem swoje rzeczy i poszedłem do łazienki.
Shinya:

Później zszedłem na kolację. Zjadłem w świętym spokoju, nikt mi się nie przyglądał ani nie zagadywał. Gdy wróciłem włączyłem telewizor i pisząc sms'y z Toshiyą oglądałem jakiś idiotyczny brazylijski serial... Boże, pogarsza mi się.
Kyo:

Wszedłem do sypialni, gdy mój współlokator, że tak go nazwę, oglądał mój ulubiony serial. Usiadłem na swoim łóżku z zainteresowaniem oglądać - wreszcie jakieś plusy.
Shinya:

Co jakiś czas z nikłym zainteresowaniem zerkałem w ekran. Zauważyłem za to, że nauczyciel ogląda serial z niejaką... ciekawością. Miałem ochotę zacząć się śmiać. Taki straszny, a ogląda brazylijskie romansidła.
Kyo:

Zapomniałem zupełnie o jego towarzystwie, a gdy mi się przypomniał pomyślałem, jak to musi żałośnie wyglądać, ale mam to gdzieś.
Shinya:

Nie zainteresowany serialem poszedłem się myć. Dopiero gdy wyjmowałem piżamę, przypomniałem sobie, w czym właściwie mam spać. Mając nadzieję na jednoosobowy pokój, lub na to iż Toshiya będzie jechał, wziąłem dość krótką koszulkę nocną... Świetnie, teraz Niimura weźmie mnie za jakąś latawicę.
Kyo:

- Widzę, że niczego się nie nauczyłeś - powiedziałem wrednie, gdy się schylił by wejść do łóżka i prawie widać było mu tyłek.
Chociaż, w sumie nie wygląda tak źle. Wróć  - to tragedia.
Shinya:

Miałem nadzieję na jednoosobowy pokój. - mruknąłem i pobiegłem się przebrać. Wróciłem w koszulce i dresie.
Kyo:

- Jak widzisz nie dostałeś takiego - położyłem się do łóżka - Zgaś światło
Shinya:

Po drodze zgasiłem jeszcze światło i również się położyłem - Z braku laku i to dobre... - mruknąłem sam do siebie - Dobranoc. Na którą śniadanie?
Kyo:
- Na ósmą.
Shinya:

- Wcześnie... - mruknąłem i odwróciłem się by zasnąć. Mimowolnie co jakiś czas wracałem myślami do przystojnego nauczyciela. Cholera, zakochałem się. No zajebiście.
Kyo:

- Co księżniczka nie zdąży się wyspać? – sarknąłem.
Zamknąłem oczy próbując zasnąć, ale miałem przed oczami nie przyzwoite wizje z nim w roli głównej. No świetnie.
Shinya:

Nie zdąży się ani wyspać, ani wyszykować. - zaśmiałem się cichutko, sam do siebie - Mam się zacząć martwić czy cieszyć że mówi pan do mnie per "księżniczka" ?
Kyo:

- To byłą obraza - otworzyłem na chwilę oczy.
Shinya:

- Przyjąłem do wiadomości iż wszystkie miłe słowa kierowane w moją stronę to obraza. - położyłem się na wznak.
Kyo:

- O jej bidaku - zaśmiałem się
Jakoś chciało mi sie nad nim znęcać, to chyba dlatego, że za dobry byłem ostatnio.
Shinya:
Jakoś to chyba przeżyję. - również cicho się zaśmiałem. Te jego "obrazy" były na razie raczej śmieszne niż obrażające. Niestety, znając jego za chwilę mi dosra.
Kyo:

Usnąłem szybko. Rano już go nie było w łóżku, w łazience szybko się wyszykowałem. Poszedłem na śniadanie, a potem ruszamy dalej w trasę.
Shinya:

Wstałem wcześnie. Umyłem się, ubrałem i poszedłem zjeść śniadanie. Gdy byłem już gotowy poszedłem na dwór, trochę rozejrzeć się po okolicy pensjonatu.
Kyo:

Zbieraliśmy wszystkich na szlak górski. na początek miała być dolina. Ruszyliśmy, ja szedłem z tyłu pilnując, aby żadnemu nic do głowy głupiego nie wpadło.
Shinya:

Dreptałem sobie powoli gdzieś z tyłu ich wszystkich i robiłem zdjęcia nieuważnie słuchając przewodnika.
Kyo:

Szedłem za Shinyą patrząc na jego tyłek. Czy mi się zdaje, czy mi stanął? Zernkąłem w dół, o tak stanął. O tyle dobrze, że mam dresy. Może nikt nie zauważy.
Shinya:

Gdy szedłem sobie spokojnie, nagle zadzwonił Toshiya. Zwolniłem trochę by odebrać i się przy okazji nie przewrócić.
Kyo:

Zagapiłem się tak, że na niego wpadłem.
- Ruszaj się, a nie stoisz – warknąłem.
Mam nadzieje, że nie wyczuł, gdyż walnąłem kroczem o jego tyłek. Jędrny, o czym się przed chwilą przekonałem. Boże, mam typowe myśli zboka. Ten dzieciak źle na mnie działa, a jeszcze ten rok z nim wytrzymać i następny.
Shinya:

Prawie się wywróciłem, więc rozłączyłem się z zamiarem nawrzeszczenia na tego idiotę, który na mnie wpadł. Jednakże, gdy odwróciłem się zobaczyłem mojego wychowawcę. A więc to jego... erekcja odbiła się od mojego tyłka. Z wielką ochotą wybuchnięcia śmiechem powiedziałem tylko krótkie - przepraszam. - i poszedłem dalej, tłumiąc śmiech.
Kyo:

-co cię tak bawi, co?
Szedłem dalej za nim. Wsadziłem ręce w moje spodnie dresowe. O tak, lubię chodzić na luzie tak jak teraz. Chyba poczuł mój wzwód. Powoli weszliśmy na dolinę.
Shinya:

Nic, nieważne. Toshiya powiedział mi kawał. - uśmiechnąłem się lekko idąc dalej - Ładnie tu, nie?
Kyo:

- Tak, bardzo podniecający widok – odparłem.
Nie za bardzo zwracałem uwagę na otoczenie, jakoś mało mnie obchodziło. Ważniejsze było, aby nie wykorzystał tego co poczuł przeciwko mnie.
Shinya:

Podniecają pana dolinki...? - zaśmiałem się. Teraz miałem na niego haka, ale nie bardzo jeszcze wiem, jak to wykorzystać. Ale coś wymyślę.

Kyo:

- Najbardziej trawa – zironizowałem.
Podobała mi się ta zabawa z przedrzeźnianiem z nim. No, no nie za bardzo mnie się boi, co już pokazał na początku roku. Gdyby wtedy podobał mi się tak jak teraz, to bym się wtedy zgodził na jego propozycję.
Shinya:

No tak, seksowna, faktycznie. - zaśmiałem się znowu - Taka.. zielona. Mrrr. - wybuchnąłem śmiechem. Jakoś się ... Bardziej.. ludzki zrobił?
Kyo:

- Nie wiedziałem, że masz takie zboczenia - zaśmiałem się podstawiając mu nogę.
Jak długi upadł na trawę, kilka źdźbeł weszło mu do nosa. Jeszcze bardziej się zaśmiałem, gdy zaczął się podnosić. Na szczęście nikt tego nie widział.
- I jak podnieciłeś się? - podałem mu rękę, bo nadal klęczał na trawie.
Shinya:

Podniosłem się.
- No właśnie nie bardzo. - mruknąłem strzepując trawę z bluzki i spodni. Mimo małego bólu w kolanie zaśmiałem się cicho. - Niech pan się cieszy że pana lubię, to nikomu nie powiem. - zaśmiałem się - mogli by pana wylać, albo coś. Stwierdziłem, że trawa jednak mnie nie pociąga.
Kyo:

- Nie wiesz, co tracisz, bo jakbyś był taki, jak na początku roku to już byś się w niej ze mną kochał - zaśmiałem się.
Niech nie myśli, że to jest propozycja, bo nie jest.  To po prostu stwierdzenie i żart z jego postępowania, ale nie wiem czy jest taki bystry, żeby to złapać. No cóż, zaraz się okaże.
Shinya:

Zaśmiałem się cicho - Sam pan powiedział że nie leci pan na dziwki... Cóż za zmiana, no nie spodziewałbym się. - odpowiedziałem z uśmiechem. Na wycieczce to jakiś taki normalniejszy się zrobił, a nie cyborg, jak zwykle. Pogadać można normalnie...
Kyo:

- Czyli uznajesz się za dziwkę. Dobrze wiedzieć - uśmiechnąłem się krzywo.
Szedłem obok niego. No cóż spodobało mi się jego towarzystwo, spełnia moje kryteria do rozmowy. A jednak nie będzie tak źle, jak myślałem na początku.
- Jestem ciekaw, jak mnie nazywacie wśród siebie.
To było naprawdę, czy chociaż genialne przezwisko mi wymyślili, czy jakieś w ogóle tragiczne, jak ich wiedza.
Shinya:

Uznaję za dziwkarskie to, jak się zachowywałem. To było żałosne. - wzruszyłem ramionami.
- Jak pana nazywamy..? Nijak. Pan po prostu jest i sieje postrach. Jak już się ktoś o panu wypowiada to raczej mówi Niimura-san, albo samo Niimura. - powiedziałem ciesząc się z tego, że jakoś podtrzymuje naszą konwersację. Oprócz Toshi'ego, był chyba jedyną osobą, która (na razie) chciała ze mną gadać. A to i tak postęp, z jednej zrobiły się dwie.
No szaleństwo.
Kyo:

- Więc czegoś się jednak nauczyłeś. Gdybyś chciał się uczyć leciałbyś na samych 5 - odparłem spokojnie.
Widziałem w nim duży potencjał, to było widać, że gdyby się przyłożył to by mógł dużo osiągnąć, ale on po prostu jest leniwy. Trzeba coś zaradzić na jego lenistwo, o tak.
W sumie dobrze, że nic te dzieciaki nijak mnie nie nazwalają. Choć w to niewierze. może po prostu boi się powiedzieć, albo wtajemniczeni tylko wiedzą.
Shinya:
- A na obiad wracamy? - zapytałem spoglądając na niego, przez co o mało się nie wywróciłem. Ogarnąłem się szybko. Cholera, jeszcze bym się znowu wywalił przy nim. No super... W szkole powinni dawać jakieś nagrody w stylu "największa ślamazara i sierota w szkole". Na pewno bym ją zgarnął.
Kyo:

- wracamy jest o 16 - uśmiechnąłem się - A co już głodny? Minęła dopiero godzina od ostatniego posiłku - zaśmiałem się
Shinya:
Może trochę. - uśmiechnąłem się- Tak tylko pytam, bo nie wiem czy wziąłem jakąś kasę.
Kyo:

- Mała szansa, że coś kupisz, chociaż mamy w planie odwidzenie ostatniego dnia rynku - odparłem.
Oddaliśmy się od reszty grupy, lecz nie tak żeby się zgubić. Dziwnie się czułem najpierw po nim jechałem, a teraz rozmawiam z nim, jakby nic.
Shinya:

Pokiwałem głową.
- Może coś mi się uda... siostra chciała jakiś badziew... - mruknąłem. - Dokąd my właściwie teraz idziemy? - zapytałem spoglądając to na niego, to pod nogi.
Kyo:

- Do końca tej doliny
Tak bynajmniej mówił mi Gackt, on zaplanował tą wycieczkę. Ja bym na pewno ich nigdzie nie zabrał. Wstyd do ludzi wyjść z tymi małpami.
Shinya:

Acha. - kiwnąłem głową znowu, i rozejrzałem się, jak daleko jest jeszcze do końca. - A co robimy po obiedzie?
Kyo:

- czas wolny
Shinya:

Aaa.. fajnie. Może się wyśpię. - zaśmiałem się cicho. Boże, na prawdę mam aż tak mało rzeczy do roboty?!
Kyo:

- Będę cały czas w pokoju
Shinya:

i nie mogę spać...?

Kyo:
- możesz, tak tylko mówię.
Shinya:

- Dobrze. - kiwnąłem głową - Właściwie.. O czym jest ten serial co pan wczoraj oglądał?
Kyo:

- Po co chcesz wiedzieć? - zdziwiłem się.
Nasza konwersacja stał się jeszcze normalniejsza. Dobrze, że nie próbuje skoczyć mi do łóżka i tak muszę znosić to, że jest wyższy ode mnie.
Shinya:

A nie wiem... Jakoś tak. - powiedziałem sam zdziwiony moim pytaniem.

Kyo:

Doszliśmy do końca doliny i wyszliśmy z drugiej strony miasta. Teraz nas czekał spacer z powrotem do pensjonatu.
Shinya:

Rozglądając się w około nagle bardzo głośno zaburczało mi w brzuchu. - Cholera... - mruknąłem sam do siebie.
Kyo:

- już głodny? Czeka nas długa droga powrotna - zaśmiałem się.
Jeszcze nigdy tak dobrze się nie czułem, jak dzisiaj i to zasługa świeżego powierza. Chyba będę częściej wychodził z domu i nie traktował tego jako zło konieczne.
Shinya:

Mam coś do jedzenia... - wygrzebałem z torby batonika czekoladowego i zacząłem go powoli jeść. Chyba bym nie przeżył tego czasu bez jedzenia.
Kyo:

- to dobrze, jakbyś zasłabł to bym cię nie niósł.
Wyprzedziłem go trochę przez tego batonika sam zgłodniałem. Reszta wycieczki jest pięć kroków przed nami na szczęście. Z nim nie chciałbym się zgubić, a właśnie byliśmy bliscy tego.
Shinya:

Chce pan gryza? - zapytałem zanim pomyślałem i miałem ochotę zrobić gigantycznego facepalm'a.
Kyo:

- Nie, dziękuje. Nie chcę się z tobą dzielić bakteriami.
Zrównał się ze mną krokiem. Czyli nie chciał też być skazany na moje towarzystwo. Więc po co daje mi takie niemoralne propozycje?

Shinya;

- Nie to nie. - zaśmiałem się cicho - Chciałem się jedzeniem podzielić, a nie od razu bakteriami.
Kyo:

- W ustach jest dużo bakterii, czyżbyś nie uważał na ostatniej lekcji? O czym to się myślało?
Shinya:

Westchnąłem.
- Uważałem, no.
Kyo:

- Właśnie widzę - zironizowałem
Wycieczka zatrzymał się przy automacie z lodami. Widocznie Gackt chce coś polizać, albo zachęcić do siebie pana Sakuraia. No, no trzeba będzie się temu przypatrzeć to sobie podrwię.
Sam też stanąłem w kolejce po loda.
Shinya:

No teraz, jak ja już zeżarłem tyle słodkiego! - zbulwersowałem się stając obok.
Kyo:

Szedłem dalej obok Shiniy na końcu grupy. Jadłem powoli rozkoszując się smakiem. Po prostu uwielbiam te mieszane lody z automatu. Muszę kiedyś sobie taki automat kupić. Tak, z pensji nauczyciela na pewno mi się to uda - prychnąłem w myślach. Ledwie siebie i kota mogę utrzymać.
Shinya:

Dobre to chociaż? - zapytałem cicho, oglądając "widoki" a tak serio to wlepiałem się dyskretnie w nauczyciela. Super, zakochać się w facecie, z którym będzie się miało do czynienia jeszcze przez 2 i pół roku, i pozostaje się z nim na pan. Zajebiście wręcz.
Kyo:

- Bardzo, ale nie dam ci spróbować - lizałem swego loda.
Miałem wrażenie, że kto się na mnie patrzy myśli o tym samym, co ja; mianowicie o lizaniu penisa. Możliwe, że porno źle na mnie zadziało. Dobrze, że Shinya nie wziął loda, nadal mam erekcję, a co by było gdyby go jadł. O, nie wytrzymałbym i pewnie mój penis zrobiłby się jeszcze większy, a to już na pewno by było widoczne. Na dodatek uczniowie wiedzą, że oglądałem na lekcji gejowskie porno i zapewne roznieśli to na całą szkołę
Shinya:

No dooobra... - zaśmiałem się - i tak zaraz obiad, nie powinno się robić lodów... ekhem.. jeść lodów przed obiadem. - BOŻE, co ja pierdolę?! To że mam na niego ochotę mi całkowicie mózg odebrało!?
Cholera jasna.
Kyo:

- Zrobić loda to można mi, ale nie ja - zaśmiałem się - To pod taki deseń myślisz o mnie na lekcjach. Ładnego mi chociaż partnera wybrałeś?
Shinya:

Co..? Jak partnera...? A... niee, nie partnera nie. - zaśmiałem się cicho.
Kyo:

- a więc co? Zwierze? - zaśmiałem się.
To stawało się zabawne, nawet bardzo. Widać w zakłopotałem go, więc coś jednak jest na rzeczy.
Shinya:

nieważne. -mruknąłem cicho. Taaa, jeszcze wyjdzie że się wygadam że się zakochałem...
Kyo:

- A może wyobrażasz sobie, że z tobą - uśmiechnąłem się wrednie.
Spojrzałem na niego kontem oka, jego rumieńce dużo mówiły.
Shinya:

Mruknąłem coś pod nosem rumieniąc się wściekle. Kurwa mać!
Kyo:

- A więc jednak Shinya.
Doszliśmy do pensjonatu. Wszedłem do środka od razu kierując się na sale jadalnianą. Byłem tak głodny, że zjadłbym dosłownie konia z kopytami. Zwłaszcza, jak wracaliśmy był taki niezły kąsek wart grzechu.
Shinya:

Masakrycznie zawstydzony i zarumieniony pobiegłem do pokoju i zakopałem się pod kołdrą. No super! Teraz się dowiedział... zajebiście...
Kyo:

Po obejdzie poszedłem pokoju. Shinya był zakopany w pościeli.
- Co nowe fantazję są ważniejsze niż obiad? - usiadłem na swoim łóżku włączając laptopa.
Teraz będzie mi lepiej mu dogryzać. Cieszę się z tego, że moje uczucie jest odwzajemnione, ale to nie ma szans. Dlatego trzeba sobie humor polepszyć i być wrednym dla innych, a najbardziej dla osoby, która ci się podoba.
Shinya:

Nie odezwałem się i planowałem nie odzywając się do nauczyciela przez... resztę życia. Załamany i zawstydzony leżałem sobie bez słowa.
Kyo:
- Co tak Shinya milczysz? - spojrzałem na niego.
Nie poruszał się. Cała ta sytuacja mnie bawiła, więc czemu by tego nie wykorzystać?
- Chodź na kolanka do profesora Kyo..
Shinya:

Odkopałem się trochę spod kołdry i spojrzałem na niego.
- S-serio...?
Kyo:

Poklepałem tylko swoje kolana uśmiechając się. Jak na razie nie wszedłem w żadną stronę, to nic się nie stanie, jak będzie blisko. Jest wyższy ode mnie, ale na pewno go udźwignę na kolanach… Zaraz, przecież to miał być żart. Ale muszę przyznać, że słodko wygląda rozczochrany. Po każdym seksie ze mną miałby taką fryzurę. Zaraz, zaraz. No, Kyo za bardzo się rozpędziłeś.
Shinya:

Wysunąłem się delikatnie spod kołdry, podejrzliwie na niego patrząc. Stanąłem obok jego łóżka niepewnie patrząc na niego i jego kolana. No nie wiem..
Kyo:
Uśmiechnąłem się tylko, ciekawy czy skorzysta z propozycji. Nie wiem, czy jak usiądzie mi na kolanach nie wykorzystam tego, aby go pomacać. O czym ja już myślę.
Shinya:

Po chwili nieśmiało usiadłem na kolanach profesora, mocno zawstydzony całą sytuacja. Niby moje marzenie sie spełnia, ale cholera! Nie myślałem że do tego dojdzie..
Kyo:

Splotłem palce na jego brzuchu przyciągając bardziej do siebie.
- Nie bój się, nie gryzę - szepnąłem mu blisko ucha.
postawiłem laptop na jego kolanach i otworzyłem przeglądarkę internetową. Tak jak myślałem wcale nie jest ciężki. Jakbym nic nie miał na kolanach. Dobrze, że już mi nie stoi, ale jak będzie się wiercił...
Shinya:

Zarumieniłem sie jeszcze bardziej i usiadłem wygodniej na jego kolanach. Boże, jak tu cudownie! Ciesząc sie w myślach miałem ochotę skakać, ale ograniczyłem sie do lekkiego uśmiechu.
Kyo:

Zacząłem przeglądać w swoje zwyczajowe strony. Shinya ciągle patrzył się w monitor. Może mu porno włączyć, aby go zawstydzić? No, już nie będę wredny, jak pozwoliłem mu siedzieć na moich kolanach.

Shinya:

By nie gapić sie na niego, gapiłem sie w monitor. Delikatnie sie w niego wtuliłem, jednocześnie ciesząc sie i bojąc sie jego reakcji.  – nie... Nie jestem zbyt ciężki...?

Kyo:
 lekki jak pióro zacznij więcej jeść - wsadziłem rękę pod jego bluzkę i poklepałem go po brzuchu.
Też chcę mieć coś z tego. Dobrze, że się nie wierci. To co się dzieje między nami jest takie dziwne..
Shinya:

Nie mogę.. bo... Bo mnie wtedy pan nie udźwignie. - uśmiechnąłem sie lekko i trochę sie przekręciłem na jego kolanach. Jego ręce pod moja bluzką były takie... Przyjemne...
Kyo:

- jakiś ty mądry - zadrwiłem - Że jestem mały to nie znaczy, że słaby i nie kręci się za bardzo.
Shinya:

No dobra... Czemu mam sie nie kręcić? Zrzucisz mnie? - uśmiechnąłem sie lekko.
Kyo:

- powiem to inaczej… poczujesz.

Shinya:

Zaśmiałem się cicho - mogę... Się przytulić...?
Kyo:

- możesz.
Obkręcił się na moich kolanach, aby być twarzą przodem do mnie i mnie przytulił. Znowu wdychałem jego zapach, który był cudowny.
Shinya:

Wtuliłem sie w niego. Był taki cudowny... Taki dorosły, inny... I przystojny i pięknie pachniał.. westchnąłem cicho tuląc sie do profesora. - Dlaczego... Właściwie pan to robi? Pozwala mi...? Bo kiedyś był pan taki ... Oschły...
Kyo:

- A jak myślisz? - oparłem głowę na jego ramieniu gładząc mu plecy.
Teraz to przesadzam… Robi się scena erotyczna między nami. Ale cóż na to poradzę, jak mnie do niego ciągnie. Żart przemienił się w coś poważniejszego, a raczej to nie był żart od początku. Chciałem, żeby znowu ze mną tak rozmawiał. Nagle mi się coś przypomniało.
- Miałeś spać, jak wrócimy

Shinya:

Chyba mi się odechciało... - mruknąłem cicho - No nie wiem... Jakimś dziwnym sposobem nagle mnie pan przestał nie lubić? - miałem ochotę mruczeć jak kot. Plecy i kręgosłup to mój czuły punkt, i muszę sie mocno opanowywać by nie mruczeć lub robić różnych innych rzeczy ... Nie zbyt nadających się do robienia przy tak zachwianej " znajomości"

Kyo:

- Zawsze cię lubiłem,  tylko przestałeś się szanować i musiałeś dostać nauczkę - położyłem się na łóżku dalej gładząc jego plecy. Tym razem wsadziłem ręce pod jego koszulkę. Mało pedagogiczne zachowanie, to nawet nie jest przyzwoite…
Shinya:
Zadrżałem delikatnie na ten dotyk. Jak zrobi coś jeszcze to normalnie jeczeć zacznę... - nie wyglądał... Pan jakby mnie pan lubił. A nawet jakby pan mnie nie lubił. - zarumieniłem się.

Kyo:

- A więc jak - zacząłem go lekko drapać po plecach

Shinya:

Zagryzłem wargę by tylko nie jeknąć, bo na pewno zacznie sie śmiać. - jakby... - głęboki wdech - jakby pan mną gardził... Ale uznałem ze jest... - kolejny wdech - pan taki dla wszystkich, więc nic z tym nie robiłem... - znowu zrobiłem głęboki wdech i wydech by nie wydać z siebie żadnego nie pożądanego dźwięku.
Kyo:

- Dziwisz się, jak ubierałeś się, jak dziwka?- zadałem pytanie retoryczne.
Nic tak do niego nie mam, a właściwie to mam. Wzwód przez jego mało zauważalne podnoszenie się i opadnie. No pięknie, gorzej być nie może.

Shinya:

Nie. Nie dziwię się. - odpowiedziałem szczerze, czując wzwód nauczyciela. Mocno sie zarumieniłem nie bardzo wiedząc co robić.
Kyo:

Dotknąłem jego policzka. Byłem trochę skrępowany tą sytuacją, a przecież powinienem być jej panem..

Shinya:

Dalej sie rumieniąc uśmiechnąłem się delikatnie do profesora i nieśmiało pogładziłem palcami jego dłoń.
Kyo:

- To nie prowadzi do niczego dobrego - wyraziłem swoje zdanie.
Posunęliśmy się za daleko. A tak bardzo martwiłem się o przekraczanie stref osobistych. Sam je teraz przekraczam. Co za ironia losu. Role się odwróciły.
Shinya:

Zabrałem dłoń. Wiedziałem, że w końcu to powie. Westchnąłem cicho i podniosłem się trochę, z zamiarem wstania z kolan profesora... Właśnie. Tylko profesora...
Kyo:

- Shinya, liczyłeś na coś?

Shinya:

Nie wiem.... Może.. nieważne...- mruknąłem i zszedłem z kolan profesora.
Kyo:

- To podchodzi pod pedofilie - zauważyłem siadając.
Z łóżka na którym położyłem laptop, wziąłem go teraz na kolana. Miałem zamiar poczekać, aż mi opadnie. Na pewno nie będę robić sobie dobrze. Jak byłem w związku z Gackiem to były czasy...
Shinya:

Trochę...- pokiwałem głową i usiadłem na swoim łóżku. Boże, jestem idiotą. Liczyłem na cokolwiek z jego strony..? Nawet on mnie nie chce. No super...
Kyo:

Jest teraz trochę niezręcznie, ale jakbym się z nim przespał mogło być gorzej. A jednak mam ochotę z nim sypiać. No świetnie, jak ktoś się dowie to mnie wyrzucą ze szkoły. Mam 37 lat, z uwiódł mnie 17 latek.
- Ładnie ci było w koszuli nocnej
Shinya:

Uśmiechnąłem sie delikatnie - mam sie przebrać? I tak chyba nie pójdę na kolację....- zerknąłem na nauczyciela nieśmiało. Jednak mu sie moja koszula podobała. Czyżby jednak uważał ze jestem warty... Oskarżenia o pedofilie?
Kyo:

- Właściwie to już nie podlegasz prawu na oskarżenie - uśmiechnąłem się - chcesz mnie zaciągnąć do łóżka, co nie?
Shinya:

Jak już sobie odpuściłem, to pan sie obudził. - również sie uśmiechnąłem .
Kyo:

- można to nadal zmienić - uśmiechnąłem się.
Zaproponowałem seks uczniowi. Naprawdę sam się zaskakuję. Trudno pociąga mnie, a jak to mówią w miłości lat się nie liczy.

Shinya:

Chce pan? - zapytałem zaskoczony. Przyjąłem to tylko jako kolejny jego żart, mimo że nie wyglądał jakby ze mnie kpi.
Kyo:

- Możemy spróbować - powiedziałem ostrożnie.
Trochę się bałem to jasne, w końcu to uczeń i mogą mnie przez niego wywalić z pracy. Ale chęć spróbowania jest silniejsza. Lubię ryzyko, a te jest zwłaszcza duże.
Shinya:

Ja... Nigdy jeszcze tego nie robiłem... - odparłem cicho, zawstydzony. Byłem pewny, ze teraz odpuści, gdy już wreszcie moje marzenie miało sie spełnić.. cholera...
Kyo:

- to wręcz idealnie - podszedłem do niego klepiąc go po plecach.
No dobra lubię dziewice, seks z nimi jest przyjemny. Miałem okazję rozdziewiczyć kilka dziewczyn i chłopaków za czasów młodości. Odkąd rozstałem się z Gackiem nie uprawiałem seksu z dwa lata i nawet nie robiłem sobie dobrze i nawet ani razu mi nie stanął. Chyba jestem nienormalny .
Shinya:

Tak?- uśmiechnąłem sie lekko i spojrzałem na niego. W ogóle nie miałem pojęcia co robić. I czy e ogóle coś robić. Zaraz mam uprawiać seks. Z moim nauczycielem. W którym jestem zakochany. To będzie mój pierwszy raz. Idealnie. A ja stoję jak kołek i nie mam pojęcia co robić, tylko gapie sie na niego z fascynacją.
Kyo:

- Na początek pooglądaj sobie porno - wyszedłem z pokoju na kolację.
Nie wiem czy skorzysta z pozwolenia używania mego laptopa. Nikomu nie pozwalam go dotykać, nawet Gackt nie mógł za co często się kłóciliśmy. Chyba właśnie ten laptop był powodem zerwania.

Shinya:

Kiwnalem głową. Boże, nigdy w życiu nie oglądałem porno. Tragedia... Dobra. Zacząłem szukać czegoś w internecie i zażenowany oraz zarumieniony i zawstydzony do granic możliwość obejrzałem parę filmów. Przez chwilę zacząłem sie zastanawiać, czy ja z profesorem ... Też tak będziemy. Miałem nadzieję ze trochę inaczej, bo tam wszystko było takie sztuczne i nawet sie nie całowali.
Kyo:

Po kolacji wszedłem do pokoju. Usiadłem na łóżku patrząc, jak mój podopieczny ogląda. Przysiadłem się do niego. Wystraszył się trochę, jak mnie spostrzegł obok siebie, ale zaraz się uspokoił. Gładziłem go po plecach całując w policzek i schodząc niżej na kark.
Shinya:

Zarumieniłem się jeszcze mocniej, czując usta nauczyciela na swoim karku. Trochę się bałem, ponieważ na początku każdego ze stosunków w filmach widoczny był ból na twarzach.. tych na dole. Podświadomie wiedziałem, że na pewno ja będę na dole. Mimo to, ufałem iż Kyo będzie delikatny...
Kyo:

- Idę się umyć - wstałem, wziąłem swoje rzeczy i wszedłem do łazienki.
Po zamknięciu drzwi oparłem się o nie. To było takie przyjemne, nawet zbyt. Co to by było posmakować jego usta. Nie, jeszcze nie teraz. Muszę panować nad sobą. Napełniłem wannę wodą, rozebrałem się szybko po czym zanurzyłem się w niej. Widać było tylko moją głowę. Woda tak przyjemnie grzała ciało, że nie chciało mi się z niej za szybko wychodzić.
Shinya:

Umyć? - mruknąłem sam do siebie spoglądając na drzwi łazienki. Przecież... No... Mieliśmy... Oh. Zamknąłem laptopa i przeniosłem się na swoje łóżko. Położyłem sie i przymknąłem oczy.
Kyo:

Po godzinie wyszedłem z łazienki. Leżał na łóżku zły na mnie. podszedłem do niego i pocałowałem delikatnie w usta.
- Jeszcze nie czas - powiedziałem krótko kładąc się na łóżko.
Mam plan, jakby go tak zachęcić, aż nie będzie mógł wytrzymać i będzie mnie błagał, żebym go wziął. O tak, wiem, że jestem wredny, ale tak bardzo lubię jak ktoś jest bardzo uległy.
Shinya:

Miałem ochotę krzyczeć ze złości. Cholera by go wzięła! Zachowuje sie jak jakiś seksualny frustrat.. ale co ja poradzę na to, ze tak bardzo go.. pragnę? Pożądam? "Jeszcze nie czas" . No super. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał walić sobie myśląc o nim, a do tego nigdy nie chciałem się zniżyć.
Kyo:

- Zgaś światło - na łóżku odwróciłem się plecami do niego z zamiarem pójścia spać.
Byłem zmęczony i na pewno nie dałbym rady go zadowolić, zresztą to młode ciało. A z takim bez problemu powinienem sobie poradzić, ale żaden związek nie zaczyna sie od seksu. Z Gackiem tak było i zakończyło się rozstaniem po kilku miesiącach
Shinya:


Bez słowa wstałem z łóżka i zgasiłem światło, po czym poszedłem się myć. Nie to nie. Westchnąłem cicho. Dziś miałem zamiar spać w koszuli, skoro tak mu się spodobała. Po około 20 minutach wyszedłem z łazienki wykąpany i pachnący. Nie zwróciłem uwagi, na to czy nauczyciel śpi, czy nie. Usiadłem na łóżko i zacząłem pisać sms’y, właściwie nie zwracając uwagi na to, że było widać mi prawie całe uda.